...O PODRÓŻOWANIU...

Pociągiem w twarz!

Po niemalże czterech miesiącach podróży przyszedł w końcu czas na powrót. Dobrze jest podróżować, ale i miło jest mieć do czego wrócić. Stęskniony za bliskimi cieszyłem się na warszawskim lotnisku. Była dziewiętnasta, więc nie podejrzewałem, że czekają mnie jakieś wielkie problemy z powrotem do Krakowa. Niestety ostatnia noc okazała się jedną z najbardziej zaskakujących.

Na dworzec PKP dotarłem przed dwudziestą i spokojnie zakupiłem sobie bilet na dwudziestą pierwszą. Pociąg według kasjerki miał być pełny, więc w rezultacie dostałem jakiś kwitek. Pierwsze podejrzenia pojawiły się, gdy pomimo zbliżającej się godziny odjazdu, na wyznaczonym peronie praktycznie nikogo nie było, jednak osoby w pobliżu czekały na ten sam pociąg! … Nigdy nie nadjechał. Okazało się, że ten przejazd zniknął dwa tygodnie temu i z powodu błędu w systemie otrzymałem bilet na pociąg widmo!

Lekko poirytowany udałem się do informacji. Przede mną stała turystka z zagranicy. Nieoczekiwanie kasjerka wezwała mnie na pomoc:
– wie Pan, o co jej chodzi?

Co za absurd, główny dworzec w stolicy a obsługa informacji nie zna podstaw angielskiego! Wystąpiłem więc w krótkiej roli tłumacza. W końcu uzyskałem też nowe informacje.  Najbliższy odjazd – piętnaście po dwunastej. Tyle że gdy udałem się do kasy (innej niż poprzednio) okazało się, że i ten kurs nie istnieje. Jak to? Czyżbym znalazł się na dworcu samych pociągów widmo? Spokojnie, to tylko chaos. Kolejny odjazd wpół do drugiej. Zmęczony zadzwoniłem do koleżanki z Warszawy czy nie ma jakiego busa, który poratowałby mnie w tej sytuacji. Niestety, mimo solidnego wertowania internetu, nic nie udało jej się znaleźć, a było ledwo po dwudziestej pierwszej.

Poirytowany udałem się do okienka, gdzie oczywiście poszła pyskówka. Że to wina pasażerów, bo powinni sobie wcześniej w internecie sprawdzić… Po chwili mówi mi, że wypisze mi bilet na 23 do Katowic a stamtąd wezmę sobie „busik” do Krakowa. Tego absurdu nie wytrzymali również ludzie stojący w kolejce. Jaki busik o pierwszej w nocy ma niby do Krakowa jechać? Nie wytrzymuję i mówię jej, że w Kambodży jest lepsza obsługa kolejowa niż w Polsce. Kasjerka żegna mnie przekleństwami.

Oczywiście na tym skończyć się nie mogło. W poczekalni chaos niczym z prozy Mrożka!
Straż kolejowa wyrzuca bezdomnych, którzy po chwili wracają – i tak w kółko. Jeden z ochroniarzy popełnił błąd, chcąc wyrzucić człowieka, który posiadał już bilet. Dialog pomiędzy nimi brzmiał następująco:

– Debil z pana i tyle.

– Sam jest pan debil!

– Pan jest.

– Nie, bo pan.

– A pan nie wie, że kto przezywa, ten sam jest?

– Ale ja mam wyższe wykształcenie od pana!

– Chyba pan śni, na pewno ja mam wyższe.

– Idiota!

– Idiota!

Absurdów nagromadziło się w poczekalni oczywiście więcej. W kącie stoi gość, który prowadzi monolog sam ze sobą:

– To jak zrobimy Macieju? Kupimy ten bilet na pierwszą? A tak, kupimy – i tak sobie gaworzył.

Na środku sali siedzi pijaczek, który drze się wniebogłosy:

– To nie są moje buty! Ktoś mi podmienił buty! K**** to nie są moje buty!

Nic jednak nie pobije starego kombatanta (??), który z jakimś odznaczeniem na piersi, co chwila zagaduje innych ludzi:

– Te Tuski Komorowskie te! Do szamba wrzucić, by poczuli się tak jak my! – co lepsze, dialog z nim podejmuje żul, który przedstawia się jako Jan.

– Panie Janie, wszystko zostało zaplanowane, to wiadomo, że bomba była w samolocie.

– Jakiś p****** Polak podmienił mi buty! To nie są moje buty!

– Panie Janie, nie Polak a Żyd! Bo Żydzi uważają nas za gojów, a goje to zwierzęta! To już wszystko w tych no… syjonach…  księgach spisali! Tak nas nienawidzą!

– Ale gdzie są K**** moje buty! – dialog ze strony Pana Jana był trochę monotonny, co oczywiście nie przeszkadzało staremu kombatantowi kontynuować swoje wywody.

Nie każdy potrafił znieść roztańczoną w tangu poczekalnię, nie jeden salwował się szybką ucieczką, rzucając za sobą przeważnie kilka niecenzuralnych słów. Z ulgą opuściłem poczekalnię warszawskiej PKP, gdy nadeszła odpowiednia godzina. Bez problemów, nad ranem dojechałem do kochanego Krakowa.

6 myśli na temat “Pociągiem w twarz!”

  1. Witaj w Polsce stary xDDD
    te baby w kasach biletowych w Warszawie są okropne, tak mnie jedna wyprowadziła kiedyś z równowagi, że powiedziałam jej „Następnym razem radzę żeby była pani milsza, ja wreszcie wracam do kochanego Krakowa”. Naprawdę pkp i dworzec w Warszawie sprawia, że kocham i doceniam swoje miasto .
    Pozdrawiam Cię : )))

    1. Faktycznie brzmi absurdalnie, ale to tylko Polska :).
      Ps. kilka lat temu miałem nawet jeszcze bardziej dziwną noc z pkp, tym razem wszystko się działo w pociągu. Co poradzę, życie pisze najlepsze scenariusze :)!

  2. Wiadomo łatwiej się opowiada o takich historiach, aniżeli samemu przeżywa. Aczkolwiek Stary! Masz już mały przedsmak tego co może Cię czekać w Indyjskiej kolei. Ponadto bardzo możliwe że „gdzieś tam” gdzie już miałeś możliwość podróżować w wielu miejscach mogłeś widzieć podobne a i gorsze absurdy ale brak znajomości tamtejszych języków nie pozwalał Ci ogarnąć sprawy we właściwym kontekście… To tak na pocieszenie, że mimo wszystko w naszym kraju nie jest tak źle…

Leave a Reply