WYWIAD

„Solidarni z Birmą” – wywiad z birmańskimi dziennikarkami

Instytut Lecha Wałęsy, który od lat wspiera prodemokratyczne ruchy, solidarność i ludzi walczących o prawo do wolności poza granicami Polski rozpoczął kolejny program pt. „Solidarni z Birmą”. Noe Noe Aung i Aye Thiri Sein, dwie birmańskie dziennikarki przyleciały do Polski w listopadzie i zostaną w kraju trzy tygodnie, a w ramach projektu staż dziennikarski odbywają m.in. w krakowskiej redakcji Gazety Wyborczej. Po wizycie w maju ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w Birmie projekt jest kolejnym krokiem w budowaniu dobrych relacji polsko-birmańskich. Wywiad został przeprowadzony w znanym podróżnikom, krakowskim lokalu – Artefakt Cafe.

_MG_0893

Roman Husarski: Co zmieniło się w Birmie dla zwykłych dziennikarzy po odwilży w 2010 roku?

Aye Thiri Sein: Przede wszystkim, mamy teraz możliwość pisania na temat Lady [birmańska noblistka, główna opozycjonistka walcząca o demokrację Aung San Suu Kyi – R.H.] i wykorzystujemy ją w pełni.

Noe Noe Aung: Można wręcz powiedzieć, że nie pojawiają się już gazety bez informacji o niej i jej działaniach. To duża zmiana, bo wcześniej Lady pojawiała się w prasie wyłącznie w negatywnym kontekście, lub w ogóle pomijano jej osobę.

ATS: Możemy też pisać o potrzebach ludzi i prawach człowieka w naszym kraju.

Czy istnieją jakieś tematy, których wciąż nie możecie poruszać w prasie?

NNA: Wciąż nie możemy krytykować rządu.

W tym roku podróżowałem po Rakhine, regionie objętym konfliktem etnicznym, pomiędzy muzułmańskimi Rohingya i buddyjskimi Arakhan. Słyszałem, że dziennikarze nie mogli wjechać na te tereny. W jak wiele miejsc reporterzy nie mają wstępu?

ATS: Możemy docierać już wszędzie! W Rakhine zakaz obejmował jedynie dziennikarzy zagranicznych.

NNA: Zapewne kojarzysz demonstracje z 2007 roku. Przypadkowo zginął wtedy japoński turysta. Rząd nie chce, by podobna sytuacja znów miała miejsce.

ATS: Zresztą, obcokrajowcy mogą uzyskać specjalne pozwolenie na podróż po regionach objętych konfliktem, także dziennikarze.

Czy pisanie o mniejszościach etnicznych i ich problemach jest w Birmie tematem kontrowersyjnym?

NNA: Nie, już nie.

Czy pobyt w Polsce zmienił wasze spojrzenie na dziennikarstwo?

NNA: Oj tak, mamy dużo do zmienienia. Nasz kraj ma za sobą pięćdziesięcioletnią izolację, nie mieliśmy do tej pory szansy, by rozwinąć skrzydła. Teraz mamy wolność, wszystko powoli się zmieni. Będziemy bardziej bezpośredni, będziemy wprost pisać o problemach i otaczającej nas rzeczywistości. Nie będziemy unikać kontrowersyjnych tematów.

Niektórzy utrzymują, że generał Than Shwe (birmański dyktator, który w 2011 odszedł na emeryturę) wciąż, zakulisowo sprawuje władzę. Czy zgadzacie się z tą opinią?

NNA: Raczej tak nie jest. Prezydent Thein Sein poczynił znaczące reformy, na które Than Shwe nigdy by się nie zgodził. Myślę, że nie ma już żadnej władzy.

ATS: Zdecydowanie nie.

O tym czy Birma jest naprawdę wolna, przekonamy się dopiero w 2015 podczas wyborów. Myślicie, że będą sprawiedliwe?

ATS: Na pewno będą wolne, problem polega na tym, że nasza konstytucja nie jest sprawiedliwa. Każdy, kto posiada męża lub żonę z zagranicy, nie może zostać prezydentem kraju. Nawet jak Lady wygra, nie będzie mogła objąć głównego stanowiska. Najpierw musimy zmienić naszą konstytucję.

Jakie były wasze pierwsze wrażenie w Polsce?

ATS: Zimno! (śmiech)

NNA: Pogoda jest dla nas strasznie zimna. Pamiętam, że pierwsze, co nas uderzyło po wyjściu z samolotu to chłodny wiatr, którego w Birmie nie uświadczysz. Nasz kraj jest bardzo gorący, pogoda w Polsce była dla nas szokiem.

Co myślicie o polskiej kuchni? Ja przyznam się, że osobiście preferuję birmańską.

ATS: My też! (śmiech) Polska kuchnia jest zaskakująco słodka.

NNA: Bardzo ciężko przyzwyczaić się nam do polskiego jedzenia. Polacy jedzą bardzo dużo mięsa i wszystko jest takie tłuste.

A co powiecie o samych Polakach?

ATS: Polacy to bardzo mili ludzie.

NNA: Wszyscy są dla nas bardzo dobrzy, jednocześnie brakuje nam tu otwartości mieszkańców naszego kraju. W Birmie dużo łatwiej zawiązuje się przyjaźnie.

Czy przeżyłyście w Polsce jakiś szok kulturowy?

ATS: W Birmie nie posiadamy monet a jedynie papierowe nominały, zabawnie jest posługiwać się tak odmienną walutą. Macie też świetną komunikację miejską. Bardzo szybko można się u was przemieszczać z miejsca na miejsce.

NNA: Zdecydowanie przeraża mnie pogoda (śmiech).

Dziękuję za rozmowę!

ATS: Dziękujemy i do zobaczenia w Birmie!

Wywiad znajduję się też na stronie DKNu click! i na serwisie podróżniczym Monoloco click!

Leave a Reply