Korea Południowa

Wygrzać się w koreańskiej saunie i nie zginąć

Jak wygląda codzienne życie studenta w Korei Południowej? Co warto zobaczyć w azjatyckim metropolis? Czy w dobie Internetu można jeszcze przeżyć szok kulturowy?  Co czwartek serwuję moje wrażenia i przemyślenia z Seulu. Uwaga, kuchnia koreańska bywa pikantna!

Koreańska łaźnia, czyli jjimjilbang (찜질방), czasami funkcjonująca po prostu pod nazwą sauna (사우나), to nie tylko świetny sposób na wypoczynek, ale również najtańszy nocleg w Korei. W 2012 roku, gdy podróżowałem dookoła kraju, praktycznie każdą noc spędzałem właśnie jjimjilbang. Pozwalało mi to nie tylko zaoszczędzić, ale każdego ranka wstawałem niezwykle wypoczęty. Wizyta w jjimjilbang różni się jednak od klasycznego europejskiego spa. Poniżej znajdziecie kilka uwag na temat tego, jak przetrwać pobyt w łaźni bez szkody dla siebie i innych.

Jeżeli na wstępie nie usłyszymy odmowy, bo wyglądamy zbyt „zagranicznie” (mi się taka sytuacja nigdy nie zdarzyła) to po zapłaceniu (zazwyczaj koszt wstępu waha się od 6000 wonów do 17000 wonów (6-17$), choć istnieją też bardziej luksusowe) otrzymamy piżamę, ręczniczek (czasami dają później) i numerek/kluczyk. W łaźni możemy przebywać najczęściej do 12 godzin. Jjimjilbang dosłownie oznacza ogrzewany pokój. Obecnie nazwa obejmuje cały, wielopiętrowy kompleks, na który składają się m.in. baseny, sauny, restauracja, pokój z komputerami, sala gimnastyczna, sala z automatami, różne sypialnie, pokoje do gier itd.

Po wykupieniu biletu, panie i panowie rozchodzą się w swoje strony. Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie u opiekuna łaźni zostawiamy buty i wymieniamy nasz numerek na kluczyk do szafki, w której zostawimy wszystkie nasze rzeczy. Bez obaw, kluczyk będziemy mieli cały czas przy sobie. Zazwyczaj jest przeczepiony do plastikowej bransoletki, którą nosi się na nadgarstku. Kluczyk ma numerek, więc gdybyśmy zdecydowali się na zakupy,  opiekun łaźni zapisze nam to na nasze konto – płacimy przy wyjściu. Jest za co płacić. W sklepiku możemy kupić przybory kosmetyczne, stołówka potrafi oferować bardzo rozbudowane menu, nie wspominając o bogatej ofercie wszelkiego rodzaju zabiegów upiększających, na czele z masażami.

Do łaźni wchodzimy całkiem nago. Nie ma wyjątków. Szybko idzie się przyzwyczaić. Zapewne nie unikniemy zerknięć w naszą stronę, zwłaszcza gdy jjimjilbang znajduje się gdzieś w prowincji Gangwon i stali bywalcy nie są przyzwyczajeni do zagranicznej klienteli.

Najpierw, podobnie jak na basenie, bierzemy prysznic. Wymyci możemy skorzystać z uroków łaźni. Przede wszystkim warto skorzystać z basenów (mogyogtang, 목욕탕)  m.in. z wodą o różnych temperaturach, z dodatkiem rozmaitych ziół (np. bylicą), błotne, solne oraz „zwykłe” jacuzzi. Nie brak saun. Obowiązkowo klasyczna (typu fińskiego), ale zdarzają się również lodowe, parowe lub solne. Wszystko zależy od wielkości obiektu. W jjimjilbang odnajdziemy odwołania do chińskiej medycyny tradycyjnej, stąd np. sauna lub basen z jadeitu. Przed każdym wejściem do sauny lub basenu obowiązkowo bierzemy prysznic.

Coś, co z pewnością zafascynuje obcokrajowców to szorowanie (ttaemili, 때밀이). Po skończonych kąpielach, ale często przed sauną, Koreańczycy przystępują do osobliwego procesu. Siedzą na małych plastikowych krzesełkach i energicznie szorują całe ciało odpowiednią ściereczką, nazywaną „włoskim ręczniczkiem” (itaeli taol, 이태리 타올). Czasami samotnie, czasami wspólnie. Wyprawa do łaźni jest często rodzinnym rytuałem, dlatego najczęściej szorują się nawzajem rodzice i dzieci lub rodzeństwo, ale zdarza się, że robią to przyjaciele. Jeżeli brak nam towarzysza, możemy zamówić taką usługę u ajummoni-masażystki lub ajeossi-masażysty. Ja się nie odważyłem.

Po obejściu wszystkich ulubionych stacji pozostaje ostatni prysznic. Już w szlafroku możemy przejść do części wspólnej. W zależności od obiektu, w tej części znaleźć można stare automaty do gier, karaoke, sale komputerowe i DVD, siłownie, sale spa i masażu, gorące pokoje, kolejne sauny itp.

Ludzie śpią na podłodze, gdzie popadnie, więc czasami może być ciasno. Można liczyć na materac, kocyk i mały podgłówek. Brzmi marnie? Podłoga jest podgrzewana, a człowiek zrelaksowany po łaźni zasypia raczej szybko. Z kolei w lepszej jakości obiektach możliwości noclegowe są bardzo rozbudowane. Na wymoczonych i wypoconych gości czekają specjalnie dotlenione pokoje, ze ścianami z węgla, jamy w glinie itp…

Na koniec można dodać, że choć krążą legendy o czających się w saunach zboczeńcach lub złodziejach, to raczej są to sytuacje niezwykle rzadkie. Korea Południowa jest jednym z najbardziej bezpiecznych krajów na świecie i zdarzyło mi się widzieć osoby beztrosko zasypiające z telefonem przy materacu. Osobiście nie polecam takich praktyk, bo licho nie śpi! Za to zachęcam do spróbowania koreańskiej łaźni!

1 myśl na temat “Wygrzać się w koreańskiej saunie i nie zginąć”

Leave a Reply