Korea Południowa WYWIAD

O prawach zwierząt w Korei z AJ Garcią

AJ Garcia jest Wenezuelczykiem i prozwierzęcym aktywistą mieszkającym w Korei. Spędził ponad rok, jeżdżąc po psich farmach i dokumentując panujące w nich warunki. Współpracował z koreańską policją w rozpracowywaniu gangów organizujących walki psów i przemyt nielegalnych zwierząt do kraju. Wraz z koreańską żoną przewodzi organizacji Coexistence of Animal Rights on Earth (CARE). W Korei zasłynął z 9-dniowej głodówki przy wejściu do seulskiego ZOO, protestując przeciw procederowi sprzedawania egzotycznych zwierząt do rzeźni. Prowadzi popularną restaurację wegańską w Seulu, Huggers. AJ jest jednym z bohaterów mojego reportażu Kością w gardle opublikowanym w Tygodniku Powszechnym i pomógł mi dostać się na jedną z psich farm.

Posłuchaj też mojej rozmowy w Tok Fm na temat kultury jedzenia psów w Korei.

Z archiwum AJ Garci.

W czym Korea wyróżnia się na tle innych państw regionu, jeśli chodzi o jedzenie psów? 

Korea jest jedynym państwem, które hoduje psy na ubój. W innych częściach świata łapie się po prostu zwierzęta z ulicy. Wynika to zazwyczaj z biedy. W Korei mięso psa jest dość luksusowe i przypisuje mu się niezwykle zdrowotne właściwości. Niestety psie farmy są często jedyną opcją dla ludzi, którzy chcą pozbyć się pupila. Nie ma za wielu opcji dla posiadaczy zwierząt, którzy nie mogą się nimi dłużej zajmować. W Korei schroniska dla zwierząt nie przyjmują prywatnych zwierząt. Legalnie właściciel może swojego podopiecznego sprzedać lub oddać komuś. Kończy się to zazwyczaj tak, że zwierzęta sprzedawane są do rzeźni. W Korei do dziś istnieją nawet obwoźni hycle, którzy jeżdżą od wioski do wioski i pytają o kupno psa. Koreańczycy posiadający psa na prowincji często nam mówią, że boją się jego kradzieży. Słyszeliśmy już różne historie tego typu. Ogólnie rzecz biorąc to wielki biznes. Szacuje się, że w Korei każdego roku spożywa się 2,5 miliona psów, a to są statystki rządowe , które są bardzo przybliżone. Prawdopodobnie biznes jest dużo większy.

Przez rok spotykałeś się z psimi farmerami. Jak zdobyłeś ich zaufanie? Czy przemysł ten bardzo różni się, od dajmy na to, przemysłu wieprzowego?

Mówiłem, że sam jestem zainteresowany otwarciem takiego biznesu. Wszystko mi pokazywali i nawet do dziś mam dobre kontakty z niektórymi. Wiele osób wykonuje tę pracę z braku alternatywy lub ze względu na rodzinny biznes. W przeciwieństwie do świń ubój psów znajduje się w szarej strefie. Farmy oczywiście różnią się standardami, ale z reguły jest bardzo źle. Psy nie nadają się do chowu klatkowego. Upchane do kojców nieustanie się gryzą. Jest strasznie głośno. Psy często nie dostają w ogóle wody, karmione są jedynie papą z odpadów. A te często w ogóle nie nadają się dla psów.

Jak Koreańczycy reagują, gdy obcokrajowiec mówi im, co mają jeść? Gdyby Hindusi mieszkający w Polsce protestowali przeciwko ubojowi świń, bylibyśmy pewnie zszokowani.

Wiem, o co ci chodzi. Oczywiście ludzie nie lubią słuchać od obcych, co jest dobre, a co złe. Koreańczycy, jak zapewne dobrze wiesz, mają bardzo silną tożsamość kulturową. Używają argumentu o „kulturze” by usprawiedliwić wiele rzeczy, a jedną z nich jest psie mięso. W mojej organizacji jestem jednak jedynym obcokrajowcem. Świadomość społeczna rośnie. Wierzę, że pewne rzeczy są uniwersalne i można o nich dyskutować. Wiele osób po prostu nie miało styczności z ideami prozwierzęcymi. Nie miało pojęcia, z jakimi problemami mierzy się przemysł psininy.

Zasadniczo intelekt świni jest porównywany do intelektu psa. Zdarza się, że ludzie posiadają świnkę, jako przyjaciela domowego np. we Francji taki status nierzadko mają świnie zajmujące się znajdywaniem trufli. Podejrzewam, że świńskim rzeźniom w Korei też można by wiele zarzucić. Dlaczego więc tak bardzo twoja organizacja  walczy z przemysłem psiego mięsa?

Naszą naczelną zasadą jest dążenie do niwelowania niepotrzebnego cierpienia. Korea jest bardziej nowoczesna od wielu innych krajów. Zakazanie przemysłu psininy jest pierwszym krokiem do poprawy statusu zwierząt w Korei w ogóle. Nie będziemy mogli się posunąć do przodu na innych płaszczyznach, jeśli ta sprawa nie zostanie zamknięta.

W Korei mięso psie wydaj się otoczone wieloma wierzeniami z pogranicza medycyny ludowej i wręcz magii. Mówi się o funkcjach wzmacniających, zapewniających długowieczność czy o zbawiennym wpływie na potencje. 

Nie ma żadnych danych dowodów naukowych na specjalne właściwości psiego mięsa. Problemem jest to, że profesjonalni doktorzy często polecają mięso psie swoim pacjentom – jako formę kuracji. Kilka lat temu głośna była sprawa dotycząca napaści na ambasadora USA przez koreańskiego nacjonalistę. Ktoś wysłał rannemu ambasadorowi do szpitala psie mięso. Zapewne w dobrej wierze, ale incydent ten tylko zaognił całą sytuację.

Pomagałeś policji walczyć z nielegalnymi psimi walkami. Czy trudno jest dostać się na taką ustawkę?

Zbyt łatwo. Zmuszanie psów do walki to najgorsza rzecz, jaką możesz zobaczyć. Nic mną tak nie wstrząsnęło. Niestety ludzie organizujący te walki mają jakieś kontakty z policją i bardzo trudno jest coś z tym zrobić. Większe sukcesy odniosłem w śledzeniu nielegalnego przemytu zwierząt. W Korei pewną popularnością cieszy się przemyt małych małp. Udało nam się z policją rozpracować przemytniczą grupę.

Protest pod seulskim zoo. Archiwum AJ Garci.

Przemysł zwierząt domowych rośnie w Korei. To chyba dobrze?

To ma dobre strony, bo z reguły trochę uwrażliwia społeczeństwo, ale jest też ciemna strona. Ludzie traktują kotki i pieski jak przedmioty. Klasie średniej szybko nudzi się niańczenie. Gdy szczeniak dorasta, to już nie jest tak słodki. Wielu właścicieli sprzedaje wtedy zwierzaka hyclom. Ciągle mamy też sytuacje, w których odnajdujemy zwierzęta, często żywe, w koszu na śmieci. To ying i yang.

Tajwan dopiero co zakazał uboju kotów i psów. 

To był proces. Faktycznie ostatnia ustawa była gwoździem do trumny. Korea zawsze stara się być najlepsza i wykorzystujemy ten fakt. Przecież chcecie być liderem, czyż nie? Japonia pod względem ochrony zwierząt bije was na głowę! Te argumenty zaskakująco dobrze działają. W przeciwieństwie do argumentu o cierpieniu i okrucieństwie.

Koreańczyków nie obchodzi cierpienie zwierząt? 

Mało kogo. Znamy co prawda wielu polityków, którzy nas popierają, ale nigdy nie powiedzą tego publicznie. Ponieważ wciąż dla wielu jedzenie psiego mięsa to ważna część koreańskiej kultury. Choć ciągle słyszymy, że nie możemy mówić ludziom, co mają jeść. Większość ludzi pyta jednak pragmatycznie. Gdzie w tym zysk? Dużo się dziś mówi, o zrównoważonym rozwoju np. Ile wysiłku trzeba włożyć w produkcje mleka krowiego, podczas gdy wystarczy zasadzić trochę migdałowców, zmielić to i mamy mleko migdałowe. I w Korei oni to robią. Bo to jest bardziej efektywne i przynosi większe pieniądze. Etyka słabo się tu sprzedaje. Nikogo nie ruszy tu argument, że psy są zbyt słodkie, by je jeść czy coś takiego. Dlatego staramy się przenieść rozmowę na inny poziom. Czy to jest ekonomiczne? Wygodne? Tanie? Dlatego zakaz psiego mięsa będzie kierowany powodami ekonomicznymi.

Co zamierzacie w takim razie dać tym wszystkim psim farmerom w zamian? 

Staramy się zainteresować ich innym biznesem. Dajemy im możliwości nawiązania nowych kontaktów, organizujemy treningi itd. To jednak nie działa z wielkimi farmami, których właściciele włożyli miliony w swój biznes. To tak jak z wielkim przemysłem medycznym, który będzie promował setki niepotrzebnych leków, bo to zysk. Pieniądze napędzają to wszystko. I polityka. Politycy pytają nas stale – pokażcie nam statystyki, że zdecydowana większość społeczeństwa jest przeciwko psiemu mięsu, to porozmawiamy. Prawdę mówiąc, dziś widać już, że w ciągu ostatnich lat społeczeństwo zmieniło znacznie swoje zdanie. Jeszcze w 2011 roku zaledwie 30% ankietowanych wyraziło się przeciwko ubojowi, w powtórzonych badaniach w 2016 roku ponad 60% poparłoby zakaz. Ludzie coraz częściej widzą problem i mają wiele powodów do wyrażania obywatelskiego sprzeciwu – w ankiecie głównymi powodami było okrucieństwo i zdrowie.

Czy, któryś z koreańskich ruchów religijnych jakoś was wspiera? W Europie czasami mówi się o teologi zwierząt. Przywołuje się ascetyczne ideały ojców kościoła. Niektóre katolickie zakony w Polsce jak kartuzi, kameduli czy benedyktyni nie jedzą mięsa i czasem też podnoszą głosy w tej sprawie.

Dużym rozczarowaniem był dla mnie brak zainteresowania ze strony buddystów. Jak na ironię pierwsze postępowanie karne z powodu znęcania się nad zwierzętami dotyczyło buddyjskiego mnicha, który pijany biegał po ulicy i zabijał psy nożem. Przecież mnisi nie powinni w ogóle pić alkoholu! Ale problemy z buddyzmem w Korei to temat na inną dyskusję. Z kolei w kościołach katolickich można nawet znaleźć tradycje jedzenia psiego mięsa. Kościół ten był prześladowany i biedny stąd wziął się ten zwyczaj. Mieliśmy historie o przywiązanych na podwórku kościoła psach, które nagle w „tajemniczy” sposób znikały.

Nowy prezydent Korei, który jest katolikiem, wydaje się otwarty na zmiany. 

Tak! Moon Jae-in powiedział nam jeszcze przed wyborami, że będzie pierwszym prezydentem, który zaadoptuje od nas psa. Jest bardzo liberalny. Wiążemy z nim duże nadzieje. Może 2018 roku przyniesie zmiany, ponieważ mamy olimpiadę zimową i rok psa (według chińskiego kalendarza przy. RH). Psy to tylko jedna z wielu spraw. Sprzeciwiamy się wszystkim formom eksploatacji zwierząt. Prowadzimy również kampanie przeciwko rytualnemu ubojowi halal, grzebaniu żywcem zwierząt, u których wykrywa się choroby albo kociemu mięsu. Wierzymy, że młode pokolenie zajmie się tymi problemami z większym współczuciem.

Leave a Reply