Korea Południowa

Z wizytą u koreańskiej szamanki

Cha jest szamanką i uzdrowicielką. Wraz z moim przyjacielem odwiedziliśmy ją w jej domu znajdującym się niedaleko Uniwersytetu Hankuk. Stojąc przed wejściem, mojego towarzysza ogarnęły wątpliwości i aż podskoczył, gdy drzwi otworzyły się ze szczękiem. Widziałem szamanów w Afryce i w Azji, ale to był pierwszy raz, gdy miałam okazję uczestniczyć w prywatnym spotkaniu (nie licząc, krótkiej rozmowy z kompletnie pijanym szamanem Dogonów w Mali). Na podwórzu znajdowało się małe wysypisko przedmiotów i doniczek z różnymi kwiatami. Wywiad przeprowadzaliśmy pomiędzy ołtarzem wypełnionym bóstwami koreańskimi a gablotą kolorowych alkoholi. Cha była po pięćdziesiątce i wyglądała jak typowa ajumoni, jaką najczęściej spotyka się na koreańskim targowisku. Wywiad wyszedł trochę chaotycznie. Cha przerywała pytania, by powiedzieć coś swojej koleżance, zadać nam kolejne pytania lub wieszczyć i przepowiadać nam przyszłość (mimo że ją o to nie prosiliśmy). Szamanizm nie jest tradycją intelektualną. Doświadczenie transcendentne jest w nim najważniejsze, stąd i sama rozmowa jest wyjątkowa. Cha utrzymywała, że cały czas mówią do niej duchy. Prywatne wróżby pozostawiam dla siebie. Również nie piszę o tym, co Cha wywróżyła mojemu koreańskiemu przyjacielowi. Poniżej przedstawiam uporządkowaną wersję wywiadu. Przed lekturą polecam jednak zapoznanie się z króciutkim wstępem do koreańskiego szamanizmu.

W koreańskich mediach aż huczy od szamanizmu. Wszystko za sprawą Park Geun-hye i jej tajemniczej przyjaciółki Choi Soon-sil.

My szamani nie powinniśmy tykać się polityki. A temat Park Geun-hye jest wyjątkowo drażliwy…

Zgadza się, ale czy nie uważa Pani, że nazywanie Choi Soon-sil „szamanką” jest na wyrost?

Mam swoje przeczucia w tej sprawie. Choi nie była szamanką w tradycyjnym rozumieniu, ale z pewnością posiadała pewne moce, by zajść tak daleko. Wolałabym jednak o tym nie mówić.

Nie da się ukryć, że łączenie szamanizmu z całą aferą polityczną nie sprzyja jego wizerunkowi w Korei. Kojarzę również dwa wizerunku szamana (Lament, Lucky Romance), które pojawiły się w koreańskim kinie w zeszłym roku. Niezbyt pozytywne. Skąd bierze się taki negatywny stereotyp szamana w koreańskiej kulturze. 

To faktycznie poważny problem. Wszystko z powodu oszustów i złych szamanów, których nie brakuje.

Jak to się stało, że została Pani szamanką?

Bóstwo wybiera cierpiących. Tych, którzy doświadczyli wielkiego bólu. Tych, co stracili rodzinę, dzieci. Udręczonych chorobami. Miałam poważny problem z umysłem. Byłam kompletnie szalona. Absolutna wariatka. Spędziłam sporo czasu w szpitalu psychiatrycznym. I w tym to właśnie czasie przemówiło do mnie bóstwo. Wybrało mnie, bym mówiła w jego imieniu. Wtedy powróciłam do świata żywych. Zaczęłam znowu normalnie funkcjonować. Narodziłam się na nowo, jako szamanka.

Czytałem, że wielu szamanów dzieli to samo doświadczenie tzw. choroby szamańskiej.  

Mamy dwa spojrzenia na nasze wierzenia. Jedni traktują je jak mitologię, inni – filozofię. Ludzie uczą się o szamanizmie, ale problem tkwi w tym, że tych rzeczy nie da się nauczyć. Wybór nie należy do ciebie. To jest twoje przeznaczenie. To bóstwo wyznacza właśnie ciebie.

Dlaczego w takim razie jest to tak bolesny proces? 

To jest bardzo skomplikowane. To nie tak, że chory może zostać szamanem. Człowiek wybrany przez bóstwo cierpi, ponieważ początkowo próbuje odrzucić swoje przeznaczenie.  Wybraniec intuicyjnie wie, jak bardzo bolesna jest ta droga. Samotna i pełna cierpienia. Rodzina i przyjaciele cię opuszczą, więc człowiek broni się i odrzuca swoje przeznaczenie. Walczy z bóstwem. Nie chce z nim rozmawiać.

Jak dziś szamanizm funkcjonuje z innymi religiami? Zdaje się, że zwłaszcza niektóre ruchy protestanckie ostro przeciwstawiały się w przeszłości szamanistycznym tradycjom. 

Dziś nie ma większych problemów. Protestanci? Czasami nawet pastor potrafi do mnie przyjść. Przychodzą studenci, ale też profesorowie. W każdej grupie społecznej znajdziesz ludzi potrzebujących naszej pomocy.

Czytałem swojego czasu wywiad z północnokoreańską szamanką, która zbiegła z KRLD. Moje rozmowy z innymi uciekinierami potwierdzają działalność szamanów po drugiej stronie granicy. Czy myśli Pani, że szamanizm będzie miał swój udział w zjednoczenia półwyspu?

Zjednoczenie półwyspu to zadanie dla polityków, a nie szamanów. Szamani są po tamtej stronie, ponieważ nie da się zatrzymać działalności ducha. Duch jest wszechobecny. Działa we wszystkich religiach. Nie ma żadnych granic.

A czy góra Pektu nie jest ważna dla koreańskich szamanów? 

Kumgangsan, Taebeksan, Hallasan jest wiele ważnych gór. Pektu oczywiście też jest ważne…

Jak widzi Pani przyszłość szamanizmu?

Jestem za stara, aby widzieć swoją przyszłość. Są młodzi szamani, którzy mają takie wizje…

Nie do końca o to pytałem. Jak Pani widzi przyszłość szamanizmu jako tradycji? 

Duch nigdy nie zniknie. Działa od początku do końca czasów. Park Chung-hee próbował wyeliminować szamanizm. Szamani ukryli, więc swoją tożsamość. Potajemnie w górach odprawiali kut (굿, szamański rytuał) i przetrwali prześladowania. Nikt tego nie usunie, bo to nie religia. To duch i jego bezpośrednia ingerencja w świat.

Ale sama tradycja ulegała zmianom poprzez wieki.

Jeśli chodzi o samą tradycję to ciężko powiedzieć. Niestety obawiam się, że wzrośnie liczba fałszywych szamanów, bo ludzie są coraz bardziej chciwi. Prawdziwi szamani są dziś coraz rzadsi.

Ps. Cha używała zamiennie dwóch słów, by określić bóstwo – sin (신) i yeong (영). Należy pamiętać, że te słowa w języku koreańskim nie są silnie skategoryzowane. Można tłumaczyć je jako duch, bóg, bóstwo itp.. Dlatego w wywiadzie również posługuję się nimi dość intuicyjnie.

4 myśli na temat “Z wizytą u koreańskiej szamanki”

  1. Sory że tak off topic.

    Pytam się tutaj, ponieważ nigdzie nie potrafię znaleźć informacji, czy yo prawda że wiza studencka D2 kosztuje 150 $ ?

Leave a Reply