Zdjęcia zostały zrobione w lipcu 2012 roku.
Pierwszy szok kulturowy jaki przeżyłem w Azji związany był z ruchem drogowym. To co działo się na ulicach Bangkoku wydało mi się czystym szaleństwem. Jednak prawdziwe znaczenie tego słowa poznałem dopiero w Kambodży.
W Wietnamie policja kontroluje już czy ludzie jeżdżą w kasku, a po Laosie kursuje zaledwie kilka autobusów. Tymczasem na kambodżańskiej ulicy nie można się nudzić. Ludzie upchani do granic możliwości (na jednym zdjęciu widać człowieka, który „pomaga” zająć miejsce jak największej ilości osób), wymyślne maszyny w myśl zasady „nie ważne jak wygląda, ważne, że jedzie” i skutery ciągnące wielkie ilości produktów w sobie tylko znanym kierunku. Najgorzej mają nieszczęśnicy pozbawieni ochrony twarzy, narażeni na pył, straszną ilość spalin i żar lejący się z nieba. Ludzie tu po prostu są zmuszeni do takiej formy przemieszczania – Kambodża jest jednym z najbiedniejszych państw Azji. Z drugiej strony nie raz musiałem pochwalić w myśli szalone pomysły kierowców, które czasem zdawały się przeczyć prawom fizyki. Niektórzy uważają, „że w tym szaleństwie jest metoda”, lecz do wypadków (najczęściej niegroźnych stłuczek, ale jednak) dochodzi regularnie. Szczególną ostrożność należy zachować samemu prowadząc motor – silne emocje gwarantowane.
Większość zdjęć zrobiłem, gdy mieszkałem na obrzeżach Phnom Penh i w północnej Kambodży. Zapraszam na przejażdżkę!
One Response to This is madness! Welcome to Cambodia!