Jak wygląda codzienne życie studenta w Korei Południowej? Co warto zobaczyć w azjatyckim metropolis? Czy w dobie Internetu można jeszcze przeżyć szok kulturowy? Co czwartek serwuję moje wrażenia i przemyślenia z Seulu. Uwaga, kuchnia koreańska bywa pikantna!
W ostatnią sobotę wybrałem się na protest zwolenników Park Geun-hye. Niestety nie miałem ze sobą aparatu, więc zdjęć niestety nie będzie.
Pomimo powszechnej niechęci była już pani prezydent wciąż ma swoich wyznawców, którzy nazywają siebie Parksamo (nazwa jest skrótem od Zgromadzenie miłośników Park Geun-hye, 박계해 사랑하는 모임). Jest dość specyficzną grupą, na którą składają się w dużej mierze osoby z peryferiów koreańskiego społeczeństwa. Należy pamiętać, że swoją rolę w tak drastycznym spadku poparcia dla prezydent (z ponad 50% do 4%) miała koreańska mentalność kolektywna. Ile razy bym nie pytał Koreańczyków w pubie czy uniwersyteckiej klasie o całą sprawę, zawsze słyszę te same zapewnienia o nienawiści do „dyktatorki”. Mówi jedna – dwie osoby, a reszta przytakuje lub milczy.
Większość Parksamo to osoby starsze, zazwyczaj o poglądach skrajnie antykomunistycznych. Niektórzy z nich to weterani wojenni. Większość swoje poparcie dla Park wiąże z sentymentem do wojskowych rządów jej ojca, generała Park Chung-hee, za którego czasu Korea odniosła sukces ekonomiczny. Kraj był wtedy ściśle kontrolowany i nie przebywało też w nim za wielu obcokrajowców. Z drugiej strony, wszędzie powiewały amerykańskie flagi. To zapewnienie poparcia dla amerykańskiej protekcji (i instalacji Thaad), a także strach przed potencjalnie nową polityką zjednoczeniową. Trzeba dodać, że chyba nie ma innego kraju na ziemi, w którym moglibyśmy zaobserwować tak proamerykański zryw. Miejscami wyrazy poparcia dla USA przybierały nawet kuriozalne formy. Jeden z protestujących trzymał banner z napisem „We trust in God. We trust in you Trumph” (pisownia oryginalna).
Strona internetowa Parksamo znowu nie jest tak mała i zrzesza prawie 80 tysięcy użytkowników. W oczach jej fanów pierwsza dama przybiera postać Chrystusa. Jest niesprawiedliwie ukaraną ofiarą politycznego i publicznego linczu. Kozłem ofiarnym medialnego polowania na czarownice. Zwolennicy Park przypisują jej cechy świętej, takie jak łagodność i niezłomność. Zawsze wskazują na jej ciężkie dzieciństwo, w cieniu śmierci ojca i matki, którzy zginęli w zamachach. Przekonują, że jeżeli popełniała błędy, to przez samotność. Park Geun-hye od lat pozostaje w konflikcie ze swoim rodzeństwem i nigdy nie założyła własnej rodziny, całkowicie poświęcając się sprawom państwa.
Wśród Parksamo zdarza się spotkać ludzi młodych, często związanych z internetowym forum Ilbe, które troszeczkę przypomina amerykański, libertyński 4chan. Ilbe (przynajmniej w części politycznej) skupia ludzi (głównie mężczyzn) o skrajnie antymodernistycznych poglądach, głoszących radykalną wolność (poprzez rasistowskie i okrutne memy), wściekłych na świat nihilistów (użytkownicy określają się „przegrywami”). Jeszcze do niedawna Ilbe opluwało i wyśmiewało prezydent Park, ale zadecydowała złość na oficjalne media i strach przed wygraną lewicowego kandydata Partii Demokratycznej (koreańskiej lewicy forumowicze nienawidzą najbardziej). Moon Jae-in, oprócz tego, że jest faworytem w wyborach prezydencki (według YTN jego poparcie wynosi 37%), jest również spadkobiercą tzw. Słonecznej polityki Kim Dae-jung, która miała doprowadzić do zjednoczenia obu Korei. Seul w pojednawczym geście przekazywał Korei Północnej pieniądze na pomoc zwykłym mieszkańcom, które w rzeczywistości zostały wykorzystane do zbudowania broni nuklearnej. Samo KRLD święci triumfy z powodu całej sytuacji, wyśmiewa Park na swoich platformach medialnych i odpala kolejne rakiety, pilnując, by nikt o niej nie zapomniał.
Braki w szeregach zwolennicy pani prezydent nadrabiali animuszem. Pod adresem przeciwników Park padały zarzuty o propagandę (chodzi m.in. o rozdźwięk pomiędzy liczbami protestujących podawanymi przez policję i samych protestujących), ukryte poparcie dla Korei Północnej oraz histerię – do końca jej kadencji został przecież niecały rok. Jednak postulaty Parksamo blakły przy gigantycznych protestach na placu Gwanghwamun, koreańskim Majdanie. Jednak sympatycy rządzącej partii również ulegali masowej psychozie, a ich zapewnienia o miłości dla Park przyjmowały niekiedy kuriozalne formy m.in. tydzień przed decyzją Trybunału jeden z miłośników, by udowodnić swoje oddanie dla sprawy, publicznie odciął sobie palec. Zniszczono też wystawę, na której znajdowała się praca Brudne Sny nawiązująca do Olympi Édouard Maneta. Na obrazie nagą kobietą była Park, kwiaty wręczała Choi Soon-sil, a w tle tonął prom Sewol. W wyniku katastrofy śmierć poniosło ponad 300 osób. Wielu Koreańczyków winę za tragedię przypisuje się Park. Po ogłoszeniu werdyktu Trybunału część protestujących wszczęła zamieszki i próbowała bezskutecznie wedrzeć się do budynku sądu. W wyniku starć z policją przynajmniej trzy osoby zmarły (dwie na skutek ataku serca) i kilkanaście osób odniosło obrażenia.
Parksamo nie zmierzają przestać protestować. Wydaje im się, że kraj stoi na krawędzi zagłady i że sprawy zaszły za daleko. Reakcje strony przeciwnej, to zwyczajna pogarda. Ten protest powszechnie wyśmiewany jest, jako „majaczenia staruszków”, w dodatku pozbawionych „narodowego ducha” (chodzi o wymachiwanie flagami USA przez Parksamo). Niedługo rozpocznie się proces prezydent, która wciąż nie przyznała się do żadnych zarzutów. Grozi jej 10 lat więzienia. W najbliższym czasie w Seulu będzie dalej gorąco.