Korea Południowa

Jezus płakałby nad ofiarami Sewol

Jak wygląda codzienne życie studenta w Korei Południowej? Co warto zobaczyć w azjatyckim metropolis? Czy w dobie Internetu można jeszcze przeżyć szok kulturowy?  Co czwartek serwuję moje wrażenia i przemyślenia z Seulu. Uwaga, kuchnia koreańska bywa pikantna!

Zobacz też moją ostatnią analizę na temat Park Geun-hye na CSPA.

W ostatnią sobotę ponownie byłem na manifestacji. Według niektórych portali informacyjnych uczestniczyło w niej ponad 1,5 miliona osób. Jeżeli to prawda, to byłby to historyczny rekord! Tak masowe demonstracje zaniepokoiły władzę. Prezydent Park Geun-hye, która jest w centrum krytyki protestujących, w tym tygodniu zapowiedziała możliwą rezygnację… ale uwaga, jeśli parlament się na to zgodzi. Czyli na razie wciąż zostaje na swoim. Jej zapewnienia to polityczna gra, nadzieja na ostudzenie motywacji części protestujących.

Niektórzy faktycznie są już zmęczeni cotygodniowymi protestami. Podczas ostatniej manifestacji po raz pierwszy słyszałem lekkie głosy zrezygnowania. „Nie wiem, czy to coś daje”, „Ile można protestować?” itd. 40 i 50-latkowie, których tu nie brak pamiętają najróżniejsze protesty z bardziej niespokojnych czasów i są gotowi kontynuować walkę. Tymczasem młodsze pokolenie w większości oderwało się od komputera, by tu przyjść. Niemniej gorących emocji nie brak.

Fot. Roman Husarski

Ze znajomym zatrzymaliśmy się przy namiotach gdzie manifestowali ludzie domagający się sprawiedliwości w sprawie promu Sewol. W 2014 roku w wyniku nieszczęśliwego wypadku pasażerski statek zatonął. Zmarło ponad 300 osób. Z pewnością niedopełnienie środków bezpieczeństwa jest słusznym powodem do protestu, ale tu chodzi o coś więcej. Przy namiocie młody Koreańczyk mówił mi wprost: „To nie była katastrofa, tylko morderstwo”. Brzmi znajomo, prawda?

Wściekłość rodzin ofiar jest zrozumiała. Zwłaszcza że obecny rząd robił wszystko, by uciec od odpowiedzialności, obawiając się, że katastrofa będzie nośnikiem dla protestu (słusznie zresztą). Faktycznie rządzący się nie pomylili, tylko nie zauważyli, że to ich próby uciszenia krytyków i umniejszanie rodzinom tragedii doprowadziły do efektu, przeciwnego niż chcieli uzyskać. Tuż przed katastrofą poparcie dla Park w społeczeństwie sięgało ponad 70%. Od tamtego momentu obserwujemy coraz bardziej spektakularny spadek. Atmosfera przy  namiotach poświęconych katastrofie była gęsta. Powtarzaną mantrą na manifestacjach jest „7 brakujących godzin”. Nikt nie wiedział co robiła przez ten czas od katastrofy głowa państwa Park Geun-hye. Plotki są zróżnicowane. Najpopularniejsze głoszą, że prezydent odprawiała w tym czasie „szamanistyczne” rytuały (słyszałem osobiście z pełną powagą wypowiadane przekonanie, że ofiary Sewol zostały złożone w ofierze) lub, że była na zabiegu u kosmetyka. Przy namiotach rozdawane były żółte wstążeczki. Zaraz po katastrofie wyrażały sympatię dla ofiar promu. Nawet papież Franciszek podczas swojej wizyty przyozdobił się taką wstążką. Z czasem nabrały jednak politycznego kontekstu.

Fot. Roman Husarski

Na głównej scenie pełny Hyde Park. Wypowiadają się zarówno politycy, jak i zwykli ludzie. Wystąpienia można podzielić na komediowe stand-upy po emocjonalne hara-kiri. Teologię protestu wygłosił pewien pastor, mówiąc, że dziś Jezus płakałby nad ofiarami Sewol i dołączyłby do strajku. Podczas kolejnego wystąpienia usłyszałem, że Błękitny Dom (siedziba prezydent) zmieniła się w za przeproszeniem „kurwidołek”. Wszystko za sprawą kolejnych rewelacji na temat zakupu przez biuro prezydenckie dużych ilości viagry.

W przerywach grają koncerty. Bardzo spodobało mi się wystąpienie zespołu No brain (노브레인). Dobre punkowe show, klasycznej koreańskiej kapeli. Na mniejszej scenie występowała nawet grupa havy metalowa. Niestety nie zapamiętałem nazwy – była długa i mroczna. Za to na żadnej ze scen nie dostrzegłem k-popu. Ponoć wielkie k-popowe wytwórnie zakazały swoim muzykom udzielania się na Gwaghwamun…

Leave a Reply