Jak wygląda codzienne życie studenta w Korei Południowej? Co warto zobaczyć w azjatyckim metropolis? Czy w dobie Internetu można jeszcze przeżyć szok kulturowy? Co czwartek serwuję moje wrażenia i przemyślenia z Seulu. Uwaga, kuchnia koreańska bywa pikantna!
Życie w mieście-molochu ma wiele plusów, ale bywa przytłaczające. Chcąc wyrwać się na chwilę z betonowej dżungli, zrobiłem wypad do Parku Narodowego Bukhansan.
Chyba najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że pod bramy parku można dotrzeć metrem (linią nr 1). Biorąc pod uwagę, że ta pożywna porcja przyrody znajduje się w obrębie 25-milionowej aglomeracji, nie ma co się dziwić, że Bukhansan otrzymał nagrodę Guinnessa jako najczęściej odwiedzany park na świecie.
Już tłum dziarskich staruszków w pełnym ekwipunku wylewający się na stację Dobongsa nie zostawiał cienia wątpliwości. Na prywatność nie ma co liczyć. Wspinaczka górska to wyjątkowo popularne i cenione hobby w Korei. Chociaż szczyty Bukhansan nie są wyższe niż 900 m n.p.m., to niektórzy turyści wyglądali, jakby wyruszali zdobywać Himalaje.
Ja z kolei czułem się bardziej, jak na spacerze w jakimś dziwnym parku miejskim, w którym wchodzi się pod górę. Ci, co chodzą po polskich górach wiedzą, że z oznaczeniem szlaku bywa różnie. W Bukhasan nie da się zgubić, bo oprócz map, co chwile można się natknąć na różnej maści zakazy i nakazy. W niektórych miejscach trasa wyznaczona jest taśmą. W parku nie brak też darmowych jak to w Korei, toalet i wodopojów.
Przy okazji polecam również odwiedzić jedną z malowniczych buddyjskich świątyń, które znajdują się w obrębie parku. Cheonchuksa należy do najstarszych i najpiękniejszych tego typu obiektów w Korei. W weekendy w godzinach 12-13 można spróbować w świątyni prostej, wegetariańskiej kuchni. Za darmo, aczkolwiek mały datek byłby miłym gestem.
Zdobycie szczytu Dobongsan i powrót zajęło mi z postojami ok. 5 godzin. Nie jest, to może specjalnie wymagający park, ale nie należy go lekceważyć – kręta kamienna ścieżka potrafi być śliska.
Podróżowanie w tłumie może być irytujące, to dostarcza też wielu informacji kulturowych. Koreańczycy uwielbiają piknikować na górskim stoku, najczęściej zajadając głód kimpapem i popularnym, lekkim ryżowym alkoholem, makkeolli. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że większość turystów odwiedza park wyłącznie z powodu pikniku. Mnie najbardziej bawili górscy dj-je, czy li staruszkowie, którzy wędrowali z przyczepionym do plecaka ryczącym radyjkiem.
Zapytałem jednego ajoshi (mężczyznę w średnim wieku), który zdumiewał mnie swoją sprawnością, dlaczego Koreańczycy tak lubią wspinaczkę górską. Odpowiedział mi prosto: „To tanie hobby”. Ponadto widok z Bukhasan na Seul zrekompensuje wysiłek nawet najbardziej niedzielnemu turyście!
Świetne jest to ostatnie zdjęcie, z tymi rządkami wiezowców w tle 🙂