Inne podróże

Ten klaun już się więcej nie zaśmieje…

IMG_0360
Tańczące klauny nad wejściem do cyrku.
Fot. Paulina Bukowska

Przed przyjazdem do Mołdawii spotkałem się z opinią, że w Kiszyniowie nie ma wiele do zobaczenia. Miasto faktycznie na pierwszy rzut oka nie wydaje się proponować za wiele. W takich wypadkach couchserfer czy zaprzyjaźniony miejscowy może okazać się skarbnicą wiedzy. To dzięki Dmitrowi zwiedziłem w Kiszyniowie niesamowite miejsce – opuszczony cyrk.

Obok tego betonowego kolosa nie da się przejść obojętnie. Wybudowany został w 1981 roku. Zaprojektowany w socrealistycznym stylu, był uznawany za najpiękniejszy i najwygodniejszy w całym ZSRR. Ponoć w latach swojej świetności wystawiano w nim od trzydziestu sześciu do pięćdziesięciu siedmiu przedstawień miesięcznie. Wzbudza to zdumienie, gdy dowiaduje się, że średnia w ZSRR wynosiła ok. dwunastu przedstawień rocznie. Wszyscy najwięksi sztuk mistrzowie i artyści bloku komunistycznego chcieli dać swój pokaz w tym miejscu.

Cyrk
fot. Paulina Bukowska

Katastrofę wieścili już mieszkańcy Kiszyniowa, ponieważ cyrk został wybudowany dokładnie w miejscu starego miejskiego cmentarza. Po upadku Związku Radzieckiego wystąpienia odbywały się już nieregularnie i coraz rzadziej. Aż w 2004 roku cyrk został całkiem zamknięty i oddany do remontu. Niestety miasto nie miało pieniędzy, więc zamienili cyrk w spółkę akcyjną w celu przyciągnięcia inwestycji. Ostatecznie budynek został sprzedany podejrzanej firmie z Cypru. Pojawiły się pytania o korupcje i pranie pieniędzy. Obecnie nie widać rozwiązania sytuacji, a cyrk coraz bardziej podupada.

Dmitri nie był w środku od lat dzieciństwa. Nie byliśmy pewni czy uda nam się dostać do środka. Szczęśliwie jedna deska okazała się pozbawiona gwoździ. Otoczył nas ten niesamowity klimat, jaki może towarzyszyć tylko spektakularnym opuszczonym miejscom. Bogate żyrandole, choć częściowo porozbijane, świadczą o minionej świetności tego miejsca. Podarte plakaty przypominają epokę, której już nie ma. Puste przestrzenie wydają się aż prosić o zapełnienie. Ściany wciąż odbijają echa tłumów z przeszłości. To miejsce płacze, bo co to za cyrk pozbawiony publiki?

Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, już dawno stąd zabrano. Gdzieniegdzie walają się odchody. Ktoś zgubił but. Postanawiamy się ulotnić gdy dostrzegamy dwójkę ludzi – najprawdopodobniej bezdomnych.

Lubię opuszczone miejsca. Są fascynujące, podkreślają nietrwałość i ulotność naszego świata. Czasem bywają trochę złowieszcze. Nigdy nie lubiłem klaunów. Nie są śmieszne. Bardziej niż do cyrków pasują mi do horrorów. Może więc dobrze, że opuściliśmy cyrk przed zapadnięciem zmroku?

Sami zajrzyjcie do środka:

Ps. Fotografie zrobiła Paulina Bukowska. Ja jestem odpowiedzialny za obróbkę.

1 myśl na temat “Ten klaun już się więcej nie zaśmieje…”

Leave a Reply