Somaliland to nie uznawany przez społeczność międzynarodową kraj, który odłączył się od Somalii w 1991 roku. Region jest ponoć bezpieczny, więc postanowiliśmy razem z Łukaszem sprawdzić, jak sprawy się tam mają.
Somaliland ma cztery ambasady na świecie. Jedna znajduje się w Addis Ababie, gdzie wizę można uzyskać od ręki. Odnalezienie ambasady okazało się jednak nie lada wyzwaniem. Wzięliśmy busa na „bole” i wysiedliśmy przy Medhane Alem Cathedral (największy kościół w Addis). Po czym rozpoczęliśmy poszukiwania, pytając spotkanych po drodze ludzi. Niestety najpierw wskazywali nam ambasadę Somalii, a potem… Dżibuti. Gdy w końcu dotarliśmy do celu, okazało się, że wszystko było już pozamykane. Według przewodnika Lonely Planet, ambasada powinna działać po dwugodzinnej przerwie (pomiędzy 12 a 14) jeszcze dwie godziny, ale albo informacja ta jest błędna, albo pracownicy uznali, że na dziś koniec pracy.
Następnego dnia wróciliśmy z samego rana, ale i tym razem drzwi ambasady były zamknięte. Zdezorientowani postanowiliśmy zapukać. Gdy to nie podziałało, poirytowany zacząłem się po prostu do drzwi dobijać. Niespodziewanie brama się otworzyła. Uśmiechnięty pracownik na pełnym luzie zaprosił nas do środka. Pierwsze, co nas uderzyło, to zdezelowany jeep toyota na parkingu, z napisem Somaliland na masce. Zdecydowanie, najlepsze lata miał za sobą. Zaskakujący był również brak jakichkolwiek innych turystów w środku.
Sama ambasada składała się z podwórka i kilku pokoików, w których dwie panie, w nieoficjalnych strojach (ale miały chusty), wręczyły nam papiery do wypełnienia. Szybko rozwiały się moje nadzieje na skorzystanie z lepszej toalety. Mydła i lustra też nie było. Po chwili doleciały nas zapachy lokalnych przypraw i ognia. Mężczyzna, który nam otworzył, pichcił jedzenie na podwórku ambasady! Co chwila zagadywał też do pań, które wypełniały nasze papiery.
Ostatecznie, po zapłaceniu 40 dollarów od osoby, wręczeniu 2 zdjęć paszportowych, i odczekaniu ok pół godziny, otrzymaliśmy nasze paszporty ze świeżą wizą do Somalilandu. Czuliśmy, że ta ambasada to zaledwie przedsmak tego, co będzie na nas czekać w samym kraju.