...AUTOSTOP... Inne podróże

Autostopem przez Somaliland

W kraju, w którym bacznie obserwuje się każdy krok nielicznych turystów, łapanie autostopa brzmi trochę ekstrawagancko. Nie przeszkodziło nam to spróbować.

Już granica etiopsko-somalilandzka, która tworzył sznurek wzdłuż drogi, wydała nam się idealnym miejscem do łapania stopa. Niestety, strażnicy graniczni wyperswadowali nam te pomysły i odprowadzili do taksówki. Jasno dali nam do zrozumienia, że to jedyny sposób dostania się do Hargeisy, stolicy nieuznawanego przez społeczność międzynarodową państwa. Koszt trasy wynosił 7 dolarów. Natomiast w samej taksówce zmieściło się aż dziesięciu pasażerów! Kobiety, ubrane w niqaby (w Somalilandzie islam ma bardzo silną pozycję) usiadły obok kierowcy, a z tyłu i w bagażniku znaleźliśmy się my i mężczyźni żujący liście chatu. Zresztą zaraz nas tym, mającym właściwości pobudzające chwastem, częstowano. W kraju, w którym alkohol jest nielegalny, chat jest najpopularniejszą używką.

Taxi do Hargeisy. Zmieści się dziewięć osób.
Fot. Roman Husarski

By wybrać się z Hargeisy do jaskiń Las Geel i Berbery potrzebowaliśmy ochroniarza. Choć bardzo silnie się staraliśmy, nie udało nam się wynająć żołnierza na własną rękę. Noszenie broni w Somalilandzie jest powszechne i przez chwilę rozważaliśmy wariant z wujkiem naszego couchsurfera. Odwiedziliśmy nawet komisariat policji, gdzie poinformowano nas, że musi być to ochroniarz ze specjalnego departamentu, inaczej nie zostaniemy wypuszczeni z miasta. Ostatecznie transport załatwiliśmy w Oriental Hotel. Za dwie osoby zapłaciliśmy 135 dollarów. Podróż obejmowała jaskinie i koniec w portowej Berberze. Obawiam się, że nie da się tego zrobić taniej. Nawet w ministerstwie turystyki, urzędnicy przekierowali nas do Oriental Hotelu. Ci goście mają jakiś monopol na transport turystów! Na autobus lokalny nie ma co liczyć, nie wpuszczą… Jeżeli jednak czytelnikowi udało się odwiedzić Las Geel w inny sposób, proszę o komentarz!

Najważniejsze to zacząć.Fot. Łukasz Dragan
Najważniejsze to zacząć.
Fot. Łukasz Dragan

Nasz ochroniarz, poza żuciem liści chatu niewiele robił. Żartował, że Somalijczycy są stale „na chacie”. Gdy dotarliśmy do Berbery mieliśmy wrażenie, że jest już nieźle zamroczony. W znanym niebieskim przewodniku nie znalazłem informacji, że ochroniarz jest potrzebny by wjechac do tego miasta. W każdym razie ulotnił się zaraz, jak dotarliśmy do portowego miasta. Co oznaczało jedno. Powrót będzie autostopem!

Wylądowaliśmy w bagażniku.
Fot. Roman Husarski

Pierwszy stop złapaliśmy z plaży Berbery do miasta. Dystans zaledwie 5 km, ale podwózka przez roześmiane muzułmanki – bezcenna! Cała droga do stolicy podzielona jest na wojskowe check pointy, które mają zagwarantować bezpieczeństwo w kraju. Każdy taki punkt kontrolny znajduje się kilkanaście kilometrów za miastem, już na pustyni.  Strategicznie ustawiliśmy się na obrzeżach. Trzeci z kolei kierowca zgodził się nas zabrać do check pointu. Na punkcie kontrolnym, żujący chat strażnik, gdy usłyszał o naszych planach, zgodził się nam pomóc. Sam zatrzymał samochód i kazał kierowcy nas zabrać! Niestety, kierowca szybko zaczął pytać o pieniądze. Nic dziwnego w kraju, w którym posiadanie samochodu jest przywilejem
nielicznych i biznesem. Podwózki za pieniądze są tu zupełnie normalne. Gdy usłyszał jednak, że jesteśmy studentami i że chcemy popisać  pozytywnie o kraju w polskich mediach, powiedział, że mamy się czuć, jak goście. Więcej o pieniądze nie pytał! Inna sytuacja spotkała nas, gdy łapaliśmy stopa z Hargeisy do granicy. Tym razem, nie mając sił długo stać na słońcu, zgodziliśmy się zapłacić ok. 4 dolary. Kierowca, by zrobić dla nas miejsce w bagażniku, wyrzucił z niego dwóch młodych mężczyzn. Tłumaczył, że oni nie płacą. Nie mieliśmy jak zaprotestować, ale trochę głupia sytuacja. Choć chłopaki wyraźnie nie byli speszeni. Nie tylko my jesteśmy tu autostopowiczami!

Podsumowanie
(bazowa ocena to 3, od której dodaję i odejmuję punkty)

-1 – niejasna sytuacja z przydzielaniem ochroniarzy turystom.
-1 – nie wiadomo jak zareagują mundurowi na check poincie.
-1 – w Somalilandzie normalne jest płacenie za podwózkę.
– 0,5  – bardzo mało pojazdów, z drugiej strony przez tą pustynię nieźle się pędzi.
– 0,5 – droga asfaltowa jest, ale niskiej jakości i pełna dziur. Asfalt tylko na trasie do Hargeisy i Berbery.

+1 – dobra znajomość angielskiego miejscowych.
+1 – duże zainteresowanie turystami, każdy samochód się zatrzymuje.
+1 – banalnie prosta droga, nie da się zgubić.

Ostateczna ocena 2. Szału nie ma, ale jautostop nie jesy niemożliwy. Warto spróbować dla niezapomnianych przygód!

Leave a Reply