* Pobyt w Korei Południowej, pogłębione studiowanie propagandy KRLD i rozmowy z uciekinierami zmieniły moje poglądy. Dziś nie zgadzam się ze wszystkimi postawionymi tezami w tym tekście. (RH, 2017). Etyce podróży do Korei Północnej poświęciłem również dłuższy tekst (RH, 2018).
Niewiele jest krajów, których sama nazwa wywołuje tak wiele negatywnych skojarzeń, jak Korea Północna. Większość zachodnich państw odradza swoim obywatelom podróż do tej części Azji. Wszystkie stosują ekonomiczne sankcje. Korea Północna to tabu. Samotna wyspa na mapie świata. Spełniony koszmar Georga Orwella. Podróżowanie jest tu bardzo ograniczone i restrykcyjne. Nawet w uporządkowanej stolicy kraju Pyongyangu, można zapomnieć o swobodnym spacerze (no, chyba że jest się pracownikiem dyplomatycznym, a i wtedy różnie to wygląda). Poza hotelem cały czas towarzyszyć nam będzie dwóch oficjalnych przewodników. Specjalny kierowca zawiezie nas tylko w wyznaczone miejsca. Będzie trzeba uważać ze zdjęciami i kłaniać się przed niektórymi pomnikami Wielkiego Wodza i Ukochanego Przywódcy. Interakcja z Koreańczykami jest również bardzo ograniczona. To wszystko sprawia, że większość podróżników uważa Koreańską Republikę Ludowo Demokratyczną za bezsensowny cel podróży, a odwiedzających kraj za „pożytecznych idiotów” reżimu.
Na wstępie zaznaczyć muszę, że mój wyjazd nie był czysto turystyczny. Prowadzę badania na temat kina Korei Północnej i pojechałem zobaczyć już XIV edycję festiwalu filmowego w Pjongjangu. Również moim celem było zdobycie kilku brakujących filmów (zawiodły rosyjskie torrenty), które na szczęście udało się dostać na miejscu. Pomijając ten fakt, chciałbym jednak zastanowić się nad perspektywą wizyty czysto turystycznej.
Nie jest pewne czy skazywanie KRLD na ostracyzm i udawanie, że nie istnieje, poprawia sytuację. Czy taka postawa nie sprawia, że kraj ten jeszcze bardziej utwierdza się w swojej izolacji? Przykładem na pogorszenie się relacji Korei ze światem był okres rządów George Busha. Po tym, jak były prezydent USA zaliczył Korę Północną do osi światowego zła, w państwie Wielkiego Wodza ruszyła nowa fala antyzachodniej propagandy. Czas też pokazuje, że sankcje ekonomiczne nie przynoszą absolutnie żadnego efektu. „Rząd się sam wyżywi” jak to w 1981 roku powiedział „Goebbels stanu wojennego” Jerzy Urban.
Zdania analityków wobec problemu koreańskiego są zróżnicowane. Niektórzy uważają, że bardziej przyjazna polityka Świata Zachodu i Korei Południowej, może wpłynąć na poprawę sytuacji i zmniejszenie antagonizmów w regionie. W dalekiej perspektywie taka polityka może nawet doprowadzić do zjednoczenia (choć będzie ono wyglądać inaczej niż w przypadku Niemiec i Jemenu. Oby tylko nie tak jak w Wietnamie). Trzeba się liczyć z tym, że zmiany w tak hermetycznym świecie to proces powolny, ale patrząc na zyski i straty, wydaje się, że nie ma lepszego rozwiązania. Turyści są jednym z małych okien na mało znany w Korei Północnej świat Zachodu. Oficjalnie wizerunek obcokrajowców w propagandzie KRLD można sprowadzić do wyrażenia „białe diabły”. Dobrze byłoby pokazać, że jest inaczej. Ponadto mając możliwość, Koreańczycy zadają wiele pytań. Są ciekawi świata. Jeżeli tylko turyści wykażą zrozumienie i szacunek, to mają szansę rozpocząć budowę mostów kulturowych. Być może te niewielkie zmiany doprowadzą do bardziej istotnych? Zainteresowanych perspektywami Korei Północnej odsyłam do analitycznej i wyczerpującej książki Andrzeja Bobera Korea zjednoczona. Szansa czy utopia?.
Głównym argumentem przeciwników wyjazdów do KRLD jest kwestia praw człowieka i polityki kraju. To jest poważny problem. Chciałbym zwrócić jednak uwagę, że pod tym względem nie jednemu państwu możemy wiele zarzucić. Nie podoba mi się kara śmierci w USA i legalny dostęp do broni. Nie powstrzymuje mnie to jednak od podróży do Ameryki. Swego czasu podobne restrykcje turystyczne dotykały Birmy. Słynna opozycjonistka wojskowej junty Aung San Suu Kyi również opowiadała się przeciwko podróżom (umacniając mit o słuszności sankcji), choć dziś ma już odmienne zdanie. Sankcje bowiem uderzyły przede wszystkim w zwykłych mieszkańców Birmy. Podczas gdy zwykli ludzie mieli problem ze zdobyciem podstawowych produktów, generałowie dalej pozwalali sobie na wesela warte miliony dolarów, a prawie nawet kupili Manchester United. W latach 2000 powoli turystyka zaczęła wzrastać, jednak wciąż była na niskim poziomie. Nagle rząd uczynił nieoczekiwany zwrot ku Zachodowi. Wiele jest powodów zmiany birmańskiej polityki, ale jednym z nich jest właśnie kalkulacja, dowodząca, że na odwiedzających można zarobić krocie. Faktycznie od 2011 roku ilość turystów wzrosła o ponad 100% i ciągle rośnie. Choć dziś w Birmie rządzą właściwie ci sami ludzie, co wcześniej (tylko zamiast wojskowych mundurów noszą garnitury) to wiele się w tym kraju zmienia. Cytując eksperta od tego regionu Michała Lubinę: „to co było dobre dla junty, było też dobre dla ludu”.
Korea Północna przeraża mieszkańców Zachodu. Podczas gdy w wielu różnych hardcorowych reżimach ludzie co rusz podnoszą zaciśniętą pięść przeciwko władzy, to od utworzenia KRLD nie było tu nigdy żadnego poważnego protestu (co najwyżej małe incydenty). Błędne jest przekonanie ludzi Zachodu, że Koreańczycy z Północy popierają reżim wyłącznie dlatego, że mają młot nad głową i sierp przy gardle. Jakim cudem ponad 50% emigrantów ekonomicznych wraca do swojego kraju? Odpowiedzi należy szukać w koreańskiej historii oraz kulturze stawiającej na kolektywizm i izolacjonizm. Nie bez znaczenia są też media KRLD i przekonanie Koreańczyków o własnej wyjątkowości i wyższości moralnej nad resztą świata. W Polsce władcy nigdy nie mieli tak autorytarnego charakteru, a ostatnie stulecia (okupacja, komunizm) tylko umocniły w nas niechęć do władzy. Zupełnie inaczej wyglądało to w Korei, gdzie dominował model despotyczny. Przypomnę również, że w Korei Południowej aż do 1989 roku rządzili dyktatorzy.
KRLD to zdecydowanie nie jest miejscem dla każdego. Z pewnością należy się przygotować na ograniczenia w podróży i wysokie koszta (najtańsze wycieczki zaczynają się od 100$ za dzień). Dobrze też mieć jakieś podstawy językowe (choć przewodnicy służą nam jako tłumacze, to czasem robią to niechętnie) i plan, jeśli chce się zwiedzić jakieś konkretne miejsca. Wszystko pójdzie łatwiej, gdy przekonamy do siebie naszych przewodników (czyli pokażemy, że nie jesteśmy szpiegami lub wywrotowcami). Dziś turystyka to wciąż mała branża w ekonomii kraju, jednakże z roku na rok coraz więcej lokalizacji staje się dla odwiedzających dostępnych. Czy turystyka jest w stanie odmienić Koreę? Nie wiem, ale z pewnością nie pozostaje to bez wpływu na jej społeczeństwo.
* Pełna galeria analogowych zdjęć z Korei do obejrzenia tu.