Ilekroć czytam popularne newsy odnośnie do polityki koreańskiej, doznaje dysonansu poznawczego. Narracja zachodnich mediów często tak dalece odbiega od koreańskich, że sami Koreańczycy nierzadko nie bardzo wiedzą jak się do tych światowych dyskursów ustosunkować. Dodajmy, że mieszkańcy Państwa Spokojnego Poranka nie mają w zwyczaju wyprowadzać zachodnich rozmówców z błędu, zwłaszcza w kwestiach polityki. Spotkałem się nawet z opinią, że lepiej by zewnętrzny świat za wiele nie wiedział o wewnętrznych problemach Korei.
Kategorie polityczne w Korei Południowej to ogromny temat. Te same pojęcia bywają różnie rozumiane, pod różnymi szerokościami geograficznymi. Idee mają również swoją lokalną historię, o czy nagminnie się zapomina. By uporządkować ten pojęciowy galimatias, przyjrzyjmy się, jak tworzone są znaczenia dla tego, co w polityce fundamentalne — czyli gdzie przebiegają linie sporne i na czym opiera się koreańska lewica, a na czym prawica.
Co rozpala koreańskich wyborców?
Pamiętam, jak podczas konwersatorium z języka francuskiego na Uniwersytecie Hankuk wykładowca (Francuz) proponował tematy do wspólnych debat. Jednym z nich była legalizacja marihuany. Koreańscy studenci jednogłośnie odrzucili ten temat, stwierdzając, że jest niedorzeczny. Punkty sporne, które zwykle są dla nas oczywistym wskaźnikiem politycznego spektrum, takie jak stosunek do aborcji, eutanazji, kary śmierci, legalizacji narkotyków lub broni praktycznie nie istnieją w koreańskiej debacie publicznej. W silnie pluralistycznej religijnie Korei próżno też szukać politycznych polemik dotyczących wpływu religii na państwo. Nawet temat praw osób LGBT, który w ostatnich latach coraz częściej gości na łamach koreańskiej prasy, nie należy do specjalnie istotnych. Jawny brak poparcia Moon Jae-ina dla tych środowisk nie przeszkadza mu cieszyć się rekordowym poparciem narodu — według statystyk Realmeter w maju prezydent otrzymał aż 79% głosów respondentów.
Również w kwestiach ekonomicznych nie znajdziemy jasnych podziałów. Koreańczycy nie emocjonują się postulatami klasycznego liberalizmu. Zgadzają się mniej lub bardziej z wizją państwa opiekuńczego. W Korei nie ma partii, która nie obiecywałaby rozprawy z czebolami i zmniejszenia różnic społecznych. W gruncie rzeczy liczy się kiełbasa wyborcza. Wszyscy dużo obiecują. Najlepszym dowodem jest „konserwatywny” rząd Park Geun-hye, który doszedł do władzy z pełną gębą socjalnych obietnic.
Co w takim razie tak naprawdę dzieli społeczeństwo? Upraszczając, są to cztery kwestie:
a) stosunek do Korei Północnej,
b) stosunek do Japonii,
c) stosunek do południowokoreańskich rządów autorytarnych,
d) stosunek do USA (w ostatn
W poszukiwaniu zdrajców narodu
Zasadniczo rzecz ujmując, podział na lewicę (chwaik, 좌익) i prawicę (uik, 우익) jest w koreańskiej polityce silnie zakorzeniony. Europejskie koncepcje polityczne (marksistowskie lub demokratyczne) zostały zaadoptowane na całym świecie, choć w lokalnych warunkach nabrały często nowych znaczeń (najlepszym przykładem jest to, co z marksizmu zostało w KRLD). Nie może być inaczej, ponieważ kształtują je inne doświadczenia filozoficzne i historyczne. W zachodnich warunkach za kształt pojęć lewica-prawica w dużej mierze odpowiada rewolucja francuska oraz stosunek do kościoła i jego wartości. Siłą rzeczy w okolicznościach azjatyckich mamy do czynienia z różną epistemologią. Jedynie rdzeń pozostaje taki sam — jedna strona dąży do radykalnej zmiany, a druga stara się utrzymać status quo. Na tym w dużym stopniu podobieństwo się kończy, ponieważ wartości implikowane przez koreańską lewicę i prawicę są inne, niż zwykło się przyjmować na Zachodzie. To dlatego część badaczy (w Polsce np. Grażyna Strnad) woli pisać o konserwatyzmie i progresywizmie w polityce Republiki Korei. Pojęcia te mają być bowiem bardziej neutralne. Jeszcze lepiej jednak sięgnąć do pojęć koreańskich. W Korei Południowej istnieje bardzo jasny podział na nacjonalizm (minjogjuui, 민족주의) i patriotyzm (kor. aegugsim,애국심)*. Jest to też podział, który dzieli równocześnie scenę polityczną na lewicę i prawicę.
Dla koreańskiej lewicy najważniejsze jest dobro koreańskiego ludu i jego suwerenność. To koreańscy nacjonaliści (lewica) ustawiała blokady na drogach, próbując uniemożliwić przejazd systemu obronnego THAAD i walczyła z policją pod antyamerykańskimi sztandarami. Dla koreańskich nacjonalistów zjednoczenie półwyspu jest wyzwaniem priorytetowym. Spoiwem, które przezwycięży różnice pomiędzy oboma krajami, są wspólne więzy krwi. Warto też zauważyć, że aż do pierwszej połowy lat 90. we wspomnianych środowiskach ideologicznych sentyment propółnocnokoreański nie był wcale czymś niezwykłym. Masowy głód w KRLD w latach 90. skompromitował jednak kimirsenowski system. Wciąż jednak koreańska lewica broni Korei Północnej wskazując, że winę za wszystko ponosi imperialistyczna polityka mocarstw. Co więcej, argumentuje, że autorytarne rządy południowokoreańskich generałów nie były dużo lepsze od dyktatorów z Pjongjangu. Nacjonalistycznie uosobieni koreańscy intelektualiści odwołują się często do istniejących w Korei tradycji marksistowskich lat 20., wskazując, że zanim podzielono Półwysep Koreański kraj skłaniał się w stronę socjalistycznych rozwiązań – nie robią tego jednak z miłości do Marksa a do własnej grupy etnicznej. Na marginesie można dodać, że dwóch najbardziej lewicowych koreańskich prezydentów Kim Dae-jung i obecnie sprawujący władzę Moon Jae-in są członkami kościoła rzymskokatolickiego (więcej na ten temat do przeczytania tu).
Z kolei koreańska prawica deklaruje wierność Republice i jej wartościom. Dostrzega rolę USA w ukształtowaniu kraju i wyswobodzenia spod jarzma Północy. Prezentuje proamerykańską postawę, silnie wierząc, że jest ona najbezpieczniejszym rozwiązaniem. To prawica urządza manifestacje pod amerykańskimi flagami i pali portrety Kim Dzong-una. Nie wierzy w zjednoczenie bez naruszenia demokratycznych struktur lub poddania się reżimowi KRLD. To koreańscy patrioci nagłaśniają kwestie obozów pracy w Korei Północnej i krytycznie patrzą na rozmowy bilateralne. Środowiska prawicowe wykazują (czasem skrajne) tendencje antykomunistyczne. W oczach tych środowisk rządy generałów, choć autorytarne, były usprawiedliwione niestabilną sytuacją. Wskazują również, że źródła sukcesu ekonomicznego kraju znajdują się przede wszystkim w polityce Park Chung-hee.
Żeby było ciekawiej, jeżeli szukać tendencji ksenofobicznych i izolacyjnych to często znajdziemy ich więcej w polityce koreańskiej lewicy. Ma to trochę wspólnego, z tym że po jednej stronie mamy „pro” (chinmijuui, 친미주의) a po drugiej antyamerykanizm (banmijuui, 반미주의). To konserwatywny rząd Kim Young-sama prowadził prozachodnią politykę otwarcia kraju pod hasłem globalizacji (segyehwa, 세계화), a progresywiści zaostrzali politykę emigracyjną — ostatnio zrobił to Moon Jae-in. Obsesją koreańskiej lewicy jest wypunktowywanie „narodowych zdrad” konserwatywnym politykom. Dlatego na manifestacjach przeciwko Park pojawiały się bannery przypominające o Takagi Masao — japońskim imieniu ojca ex prezydent. Z drugiej strony, koreańska prawica wszędzie doszukuje się komunistycznych inspiracji, których prawdę mówiąc, za wiele nie zostało.
Nieliberalna demokracja
Niewielu politykom w Korei udaje się wyłamać z zaprezentowanego modelu. Pomimo tego, że w kraju tym dominuje wyjątkowa płynność w nazwach i ilości partii. Nazwę zmienia się równie po sromotnej przegranej, po kompromitacji lub gdy do władzy dochodzi nowy, dynamiczny kandydat. Za każdym razem chodzi o społeczną puryfikację, postawienie stanowczej linii nad przeszłością i wkroczeniu w nową erę – dobrym przykładem jest to co podziało się w partii Saenuri po aferze korupcyjnej w zeszłym roku. Mój koreański przyjaciel Taek-jung podsumował tę polityczną gimnastykę: „Ci sami ludzie co chwila hucznie ogłaszają nowy początek. Nikt się na to nie nabiera, ale i tak to robią”. Z tych powodów Koreańczycy zazwyczaj nie zawracają sobie nawet głowy, by zapamiętywać nazwy partii, ale mówią o partii rządzącej (yeodang, 여당) i opozycyjnej (yadang, 야당).
Na koniec można dodać, że zarówno jednej, jak i drugiej stronie ideały liberalnej demokracji nie są specjalnie bliskie. Podczas gdy rząd Park Geun-hye opracowywał długą listę ponad 9000 osób, które miały znaleźć się na cenzurowanym, rząd Moona cenzuruje Internet, blokuje krytyczne głosy wobec polityki zjednoczeniowej i urządza polityczną wendetę na opozycji. Ostatnio Park dorzucono kolejne 8 lat więzienia za korupcje. Mam nadzieję, że po tym krótkim zarysowaniu politycznego świata Korei Południowej czytelnik będzie bardziej powściągliwy w przyjmowaniu wszystkich zachwytów o świetlanej rewolucji, sukcesach demokracji i liberalizmu w erze Moona. Nawiasem mówiąc, również administracja nowego prezydenta nie kryje zbytnio swoich intencji i rozporządziła usunięcie z podręczników szkolnych opisu Republiki jako „liberalnej demokracji”.
* Pojęcia patriotyzm i nacjonalizm używam w sposób neutralny, jako najlepszego tłumaczenia na opisanie danego stanu rzeczy.