25 kwietnia miałem okazję uczestniczyć, jako obserwator, w konferencji „North Korea’s denuclearization and the construction of a peaceful community in the Korean Peninsula and the East Asia” w Uniwersytecie Koryo (Korea University) w Seulu. Była to konferencja ekspercka, w której udział brali wyłącznie profesorowie. Miała dwa panele, w tym jeden po koreańsku, drugi — po angielsku. Zwłaszcza drugi przyjął ciekawy format, ponieważ poza Koreańczykami wypowiedzieć się mieli zaproszeni specjaliści z innych krajów — Wietnamu, Chin, Japonii i USA — prezentując swoje obserwacje. Ponoć to częsty model w Korei, który pozwolić ma na zapoznanie się z perspektywą „zewnętrznego” świata.
Za każdym razem, gdy jestem w koreańskim uniwersytecie, czuję ukłucie zazdrości. Sala konferencyjna była profesjonalnie wyposażona, dobrze nagłośniona, z wygodnymi krzesłami biurowymi i z możliwością podłączenie laptopa do prądu przy stolikach panelowy. Ilość uczestników, również dopisała, choć przez większą część czasu byłem jedynym obcokrajowcem. Jedynie pod koniec dołączył do mnie pewien francuski dyplomata. Nie można się temu dziwić. Pomimo że na folderze, który otrzymałem, widniał napis „international”, organizatorzy nie zadbali o utworzenie żadnej informacji online w języku angielskim. Sam dowiedziałem się o wydarzeniu, tylko dzięki profesorowi B.R. Myersowi, który miał reprezentować stronę USA, ale nie dotarł z powodów nagłych kłopotów z sercem. Podzieliłem się moją obserwacją z koreańskim studentem, który przedstawił się jako Brian. — Wiesz, jak to u nas jest. Wolimy nasze kłopoty omawiać we własnym groni. Obawiam się, że uniwersytet nie był zainteresowany szerokim nagłośnieniem wydarzenia — odpowiedział.
Coś, co zwróciło moją uwagę podczas wystąpienia, to sposób prowadzenia prezentacji i dyskusji. Koreańscy wykładowcy prezentowali różne poglądy w kwestii polityki Półwyspu, od lewa do prawa. Nikt nie pozwolił sobie jednak na burzliwe dyskusje ani na zderzenie poglądów. Dyplomatyczne umiejętności Azjatów były godne podziwu. Paneliści, przedstawiając swój punkt widzenia, bardzo pilnowali słów, a w razie czego w różny sposób rozładowywali potencjalne napięcia. Profesor Junya Nishino z Japonii, mówiąc o pogarszającej się współpracy pomiędzy oboma krajami, ani razu nie odniósł się do konkretnych przykładów. Wolał nie rozmontowywać ewidentnego antyjaponizmu w polityce Moon Jae-ina na części pierwsze. Profesor Son Key-young, który prowadził panel, czuwał, by podsumować wszystko żartem np. po wystąpieniu Japończyka, powiedział, że może Kim, gdy nie uda mu się z Putinem, zwróci się po pomoc ku Shinzo Abe i wszystko się odmieni (sytuacja skrajnie wątpliwa). Na koreańskiej uczelni dominowała ideał harmonii (chohwa, 조화 ), który powstrzymywał uczestników przed możliwością konfrontacji. „Wszyscy jesteśmy tu rodziną” podkreślał, otwierając konferencję profesor Nam Sung-wook.
Poziom wystąpień był różny. Jedno wystąpienie tak mnie zaskoczyło, że prawie spadłem z krzesła. Profesor Nghiem Tuan Hung z Wietnamu, zamiast opowiadać o tym, dlaczego ostatni szczyt USA-KRLD miał miejsce w Hanoi, wolał przedstawić skróconą historię walki niepodległościowej Ho Chi Minha (którego słusznie określił jako nacjonalistę) i model zjednoczenia w wariancie wojennym. Wystąpienie zdominowały cytaty z wietnamskich generałów, w duchu patriotycznym. Można było przeczytać np. „Słowo „strach” nie pojawia się w głowach naszych żołnierzy, ponieważ dla nas nie ma nic cenniejszego od niepodległości i wolności”. Przy zdjęciach ofiar tzw. Agent Orange profesorowi zaczął łamać się głos i prawie się rozpłakał. Pod koniec powiedział, że wojna jest straszna i lepiej by Koreańczycy wybrali dialog, ale powinien to być dialog pozbawiony wpływów zewnętrznych mocarstw. Na zadane pytanie, jak mieliby Koreańczycy to osiągnąć, odparł, że przez ustanowienie wspólnych celów, dialog i wypracowanie obustronnego zaufania. Łatwiej powiedzieć niż wykonać.
Prawdę mówiąc, miałem wrażenie, że prezentacje azjatyckich gości popadały w paradygmat władzy w duchu Michela Foucault. Każdy prezentował interesy swojego kraju, od obaw profesora Nishino, po profesora Wang Junsheng, który argumentował, że najlepszym rozwiązaniem problemu nuklearnego na Półwyspie jest chiński projekt tzw. „Dual Track System”, polegający na angażowaniu w dyskusję wielu stron (np. rozmowy sześciostronne). Podkreślał, że Chiny mając dobre kontakty z oboma Koreami i idealnie nadają się na mediatora.
Podsumowując, wariant koreański konferencji nie był może najbardziej emocjonalnym przeżyciem, ale jeżeli ktoś uważnie słucha, umie czytać między wierszami, to wiele z takiego wydarzenia może wynieść. Atmosfera przyjaźni pomimo przeciwstawnych opinii jest również bardziej zdrowa niż ideologiczna wojna lub próby zdominowania drugiej strony. Jednak w moim odczuciu trochę zabrakło bardziej szczerej dyskusji.
Nie baliście się?
Ale czego dokładnie?