Górka Pychowicka znajduję się w pobliżu Ruczaju, całkiem niedaleko kampusu UJ. Miejsce poznałem lepiej, uprawiając jogging po zajęciach. Te wyjątkowo urokliwe tereny 28.03.2012 zostały podpalone. Nie ma w tym nic wyjątkowo dziwnego, zważywszy na fakt, że co roku na wiosnę znajduje się przynajmniej jeden podpalacz. Wiele z tych osób argumentuje swoje działanie dbaniem o przyrodę — trawa, która odrośnie, ma być bujniejsza. Takie praktyki mają swoje korzenie w starych metodach rolniczych, ogień wypalał chwasty, a popiół sprawiał, że gleba była bardziej żyzna. Dziś nie stosuje się takich metod uprawnych, a większość podpaleń jest spowodowanych po prostu przez młodych piromanów, których cieszy zabawa z ogniem (sam byłem świadkiem takiej sytuacji).
Zapewne mało kogo obchodzi fakt, że w ogniu giną pszczółki, mróweczki i inne robactwo, a także ptaki (gniazda w trawach) i ssaki, które przez dym tracą orientacje w terenie. Z drugiej strony ogień da życie innym stworzeniom i roślinom, które wyrosną na użyźnionej glebie.Tyle że, rozbuchany pożar może zagrażać również ludziom. Tym razem ogień podszedł pod budynki Uniwersytetu Jagiellońskiego (czyżby jakaś studencka zemsta?), a w gaszeniu brało udział kilkanaście oddziałów straży pożarnej.
Swoją drogą jak byłem mały, to zawsze chciałem zostać strażakiem, zresztą zapewne nie tylko ja…
Widok po pożarze sprawiał niesamowite wrażenie. Pejzaż niczym z opowiadań braci Strugackich.
Zdjęcia robiłem sześć dni po pożarze. Zapach spalenizny wciąż był przytłaczający. Mimo tak krótkiego czasu w niektórych miejscach już przebijała nowa trawa.
Tydzień przed wydarzeniem byłem świadkiem mniejszego pożaru na Górce Pychowickiej. Początkowo wyglądało to nie groźnie, obserwowałem z daleka, z okolic Skotniki. Gdy dobiegłem bliżej, ogień się rozbuchał i powoli zajmował drzewa. Nie miałem akurat ze sobą telefonu i nikogo nie było w okolicy. Dopiero w pobliżu kampusu znalazła się jakaś starsza osoba. W parę chwil po telefonie było już słychać sygnał straży pożarnej.
To miejsce płonęło dwa tygodnie przed zrobieniem zdjęcia.
Wędrując po spalonej przestrzeni, zastanawiałem się nad relacjami pomiędzy człowiekiem i naturą. Czy taka dychotomia jest logiczna? A może postrzeganie (dominujące w zachodniej kulturze) człowieka jako bytu, który przeciwstawia się przyrodzie i zmuszony jest ją ujarzmiać to błąd? Czy sami nie jesteśmy jej częścią?
Linki:
Relacja z pożaru:
Dlaczego nie wypalać trawy?
To zrobili jakieś małolaty , którym się nudziło i natura ich najmniej interesuję . U mnie pod blokiem też ktoś łąkę podpalił i pewnie też nie były to dużo starsze osoby, które nie wiedzą jak wypełnić sobie wolny czas.
Tak, zgadzam się.
W mojej dzielnicy dzieciaki z nudów podpalają wały wiślane.
Niestety…