Inne podróże

Ciężar Manili

Fot. Roman Husarski

Zobacz moją fotorelację z Navotas.

Dziewczynka podrzuciła w powietrze ludzką czaszkę i odbiegła z krzykiem. Dookoła walają się ludzkie szczątki i tony śmieci. To slumsy na cmentarzu.
Dzielnic nędzy nie trzeba długo szukać, bo właściwie większość Manili je przypomina. To miasto ostrych kontrastów. Blaszane domki kryją się na każdym rogu, a tony śmieci leżą nawet na głównym wybrzeżu w pobliżu błyszczących wieżowców. Nawet 1/3  dwunastomilionowej społeczności może żyć w slumsach.

Znajduję się na małej wyspie Navas – to tu zdesperowani ludzie, nie mogąc znaleźć lepszej lokalizacji, zamieszkali na cmentarzu. Otacza mnie z każdej strony tłumek dzieci, z radością pozując mi do zdjęć. Atmosfera jest zaskakująco wesoła, choć miejsce przeraża. Zwłaszcza gdy widzi się nagie brzdące taplające się w śmieciach. Mieszkańcy cmentarza okazują się zaskakująco mili, niektórzy wydają się zmieszani, inni mnie pozdrawiają, krzycząc: „hey Joe!” (pozostałość po amerykańskiej wizycie na Filipinach). Zdumiewające, że nikt mnie tu nie prosi o pieniądze, co w centrum miasta jest nagminne.

Rykszarz ze Slumsów.
Fot. Roman Husarski

Wchodząc, widziałem przejeżdżający w pobliżu wóz pancerny. Pobliski bank pilnuje aż pięciu ochroniarzy, wyposażonych w karabiny maszynowe. Gangsterów jest co prawda w Manili sporo i zapewne chowają się w slumsach. Jednak znajomy mieszkaniec Manili mówił, że nie brak ich też przy bogatych dzielnicach – takich jak Makati.

Poznani przez couchsurfera mieszkańcy Filipin zdumiewają mnie swoim brakiem pojęcia na temat tego co dzieje się na obrzeżach miasta. A może jest inaczej. Może nie chcą wiedzieć. Enklawę dają nowoczesne dzielnice z Makati na czele. Znajomy opowiadał mi, że raz przez przypadek jego nowobogacka koleżanka przez przypadek opuściła strefę ochroną – skończyło się płaczem. A mieszka na Filipinach kilkanaście lat. To dlatego tak popularne są tu taksówki.

Opuszczając dzielnicę, czuję ciężar w głowie. Jestem również dosłownie brudny. Poprzedniego dnia padało, więc w niektórych miejscach trzeba było przejść przez rozlewiska pełne odchodów i śmieci. W pobliżu nie ma oczywiście publicznych toalet. Zresztą nawet w centrum Manili można się natknąć na ludzi wypróżniających się na ulicy. Ciekawe czy złapałem wszy? Nie mogłem jednak nie pokręcić się z dziećmi, nie przybić im piątek. W głowie kotłowała mi się mieszanina pytań. Czy naprawdę nie ma innego wyjścia? Ile człowiek jest w stanie wytrzymać? W jaki sposób można odpowiedzieć na tę tragedię? Mieszkańcy slumsu w Navas przyjechali do Manili ze wsi w poszukiwaniu pracy, a skończyli, śpiąc na rozkopanych grobach. Dlaczego nie opuszczą tego koszmarnego miejsca? Czy gdyby wiedzieli, co ich czeka, to opuściliby wsie? Ilu z nich wciąż ma nadzieje na zmianę swojej sytuacji? Wiele pytań i zapewne wiele odpowiedzi.

Fot. Roman Husarski

 

Fot. Roman Husarski

2 myśli na temat “Ciężar Manili”

  1. Koszmarnie to brzmi… Mieszkanie na cmentarzu to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie można sobie wyobrazić. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że tak może wyglądać Manila, zwłaszcza jako państwo stołeczne. To przerażające, w jakich warunkach muszą często żyć ludzie… żeby po prostu móc żyć. Poszukiwali poprawy losu, a wielu z nich pewnie umrze wcześniej niż powinni z powodu chorób. Nic dziwnego, że opuściłeś tamto miejsce przygnębiony…
    Dziękuję za podzielenie się tutaj swoimi obserwacjami, Romku. To daje naprawdę sporo do myślenia, zwłaszcza, jeśli siedzi się w wygodnym fotelu w domowym zaciszu…

  2. Ach, Manila jako miasto stołeczne*, wiedziałam, że gdzieś walnę błąd… ale w sumie to i tak nieważne.
    A abstrahując od tematu, jesteś naprawdę szczęśliwym człowiekiem, mogąc na własne oczy zobaczyć, jak wygląda życie w różnych częściach świata. Z pewnością rodzi to niezapomniane przeżycia… zwłaszcza, jeśli się widzi takie rzeczy, jak wspomniany przez Ciebie konflikt w Birmie lub slumsy w Manili.

Leave a Reply