...AUTOSTOP... Korea Południowa

Autostopem przez Koreę

Jeden z największych polskich portali podróżniczych odradza próbowania autostopu w Korei Południowej. Powodem ma być zamknięty charakter narodu Koreańskiego i ich brak znajomości tego środka transportu. Choć jest w tym trochę prawdy, to zakładam, że autor wspomnianej recenzji albo do autostopu nie był przygotowany, albo w ogóle go nie wypróbował i stworzył opis, bazując na obiegowych opiniach. Koreańczycy faktycznie nie szukają specjalnie kontaktu z obcymi, ale przy tym wszystkim są bardzo życzliwi i jeśli mają możliwość, to zawsze chętnie pomagają.


obrzeża Seoul

Podstawą w łapaniu stopa w Korei jest napis z nazwą naszego celu. Zatrzymywanie samochodów na kciuk jest dużo trudniejsze – nie tylko kierowca nie będzie wiedział, gdzie zmierzamy, ale w większości przypadków kompletnie nie zorientuje się, o co nam chodzi. Napis posłuży jako podpowiedź, będzie niezastąpiony w korku (co na obrzeżach wielkich metropolii jest stanem naturalnym) i przy bramkach wyjazdowych (ang. tool gate). Koreańczycy lubią porządek i klarowność, idee typu free spirit, nie cieszą się tu specjalną popularnością i często są niezrozumiałe. Jednak nie należy się zrażać, bo tak jak wspominałem, jest to naród skory do pomocy obcokrajowcom.

Pozostaje pytanie jak taki napis sporządzić. Angielski jest w Korei na zaskakująco niskim poziomie, pod tym względem jest to jeden z najgorszych krajów, w jakim przyszło mi podróżować, najlepiej więc nazwę miasta napisać w hangul, alfabecie koreańskim. Co prawda tablice informacyjne posiadają też wersje w alfabecie łacińskim, jednak te w hangul sprawdzają się dużo lepiej. Jeżeli nie posiadasz podstawowej znajomości koreańskiego alfabetu, możesz poprosić kogokolwiek o napisanie. Na stacjach benzynowych i w restauracjach najłatwiej zdobyć karton i marker, choć życzę powodzenia w komunikacji. Należy pamiętać, że gdy planujemy dłuższą trasę (są takie w Korei?) to warto sporządzić kilka napisów, przyjrzeć się mapie i sensownie podzielić drogę. Z wykonanym napisem łapanie idzie stosunkowo szybko, a na paluch? Cóż, powodzenia…

W przeciwieństwie do Filipin gdzie autostrada wiedzie przez górskie szczyty, Korea poprowadziła swoje, wysokiej jakości drogi dolinami. Dzięki temu można się bardzo szybko przemieszczać z miejsca na miejsce. Każde większe miasto posiada swoją bramkę wyjazdową (na znakach pisze IC) na autostradę, które spełnia marzenie każdego autostopowicza! Wystarczy dowiedzieć się, gdzie takie miejsce się znajduje (z pomocą przyjdzie Google) i ustawić się za wyjazdem. Niestety autostrada ma w wielu miejscach bardzo małe pobocze, a samochody jeżdżą szybko. W sytuacji kryzysowej lepiej ustawić się na najbliżej lokalnej drodze, która podłącza się do głównej.
Braki w języku czasem bywają skuteczną blokadą przy komunikacji. Bez nauczenia się podstawowych zwrotów ani rusz! Naprawdę bardzo polecam nauczyć się hangula, alfabet nie jest aż tak trudny, a wszystkie funkcjonujące transkrypcje nie oddają w pełni tego języka. Po prostu samo czytanie transkrypcji często będzie dla Koreańczyków niezrozumiałe.

Mieszkańcy Państwa Spokojnego Poranka  często ratują sytuację, używając, małej maszyny, bez której się nigdzie nie ruszają – iphona. Za pomocą nieznanej mi aplikacji nagrywają swój głos, który na bieżąco jest tłumaczony na angielski. Oczywiście program jest niedokładny, co powoduje śmieszne pomyłki, m.in. mój kierowca zapytał mnie, czy jestem jedynym Europejczykiem na świecie, a chodziło mu o to czy podróżuje sam.

Korea to oczywiście nie Bliski Wschód nie ma co liczyć, że ktoś nas zaprosi do domu. Mimo wszystko, na nudę nie można narzekać. Raz zabrała mnie straż pożarna, która zdaje się, nie miała za wiele do roboty. Nie mogąc mnie wieźć dalej, strażak wymachując rękami, zatrzymywał inne samochody i prosił, by mnie zabrano. Nieraz raczono mnie koreańską dumą – k popem, a w szczególności mega przebojem niejakiego Psy pt. „Gangnam style”. Zdarzali się też kierowcy, który nie zamienili ze mną praktycznie ani jednego słowa, choć widać było, że chcieli pomóc. Kilkakrotnie miałem też okazję, przejechać się bardzo luksusowymi samochodami.

Nie wyobrażam sobie, by któryś z moich kierowców mógł mnie okraść czy w jakiś sposób skrzywdzić. Wydaje mi się, że autostop w Korei  jest jednym z najbezpieczniejszych na świecie. Co ciekawe sami mieszkańcy mają inne zdanie na ten temat i zazwyczaj nie mogą się nadziwić nad sposobem, w jaki podróżuję. Zaskakujące jak bardzo Koreańczycy zdają się nie ufać sobie nawzajem, świeżo po podróży autostopem przez Filipiny, Wietnam czy Kambodżę wydaje mi się to niezwykle zabawne.


Smutna mina = wygwizdowo. Północno-wschodnia Korea.

Coś, co również mnie mocno zastanawia to kwestia prawna autostopu w Korei. Zakładam raczej, że policja po prostu nie rozumie „co on do cholery robi na środku autostrady wymachując kartonem po pizzy” niż ma jakieś specjalne kruczki prawne przeciwko autostopowiczom. Ze służbami prawa miałem do czynienia dwa razy. Za pierwszym, dwóch policjantów kłaniając się i dukając w języku, który przypominał angielski, najprawdopodobniej prosili mnie, bym ze względu na własne bezpieczeństwo zszedł z autostrady. Szczęśliwie na ich oczach złapałem okazję i zostawiłem ich wmurowanych w ziemię. Miałem po prostu szczęście, nie wiem w sumie co by się stało gdybym nie złapał. Za drugim razem stałem na środku wysepki na autostradzie, w wyjątkowo słabym miejscu. Policja zatrzymała się samochodem po przeciwnej stronie i po prostu mnie obserwowała przez ok. 10 minut. Po czym pojechała dalej. Wygląda na to, że kłopoty wynikające z potencjalnej rozmowy z obcokrajowcem (i to w jakiejś dziwnej fryzurze) ich przerosły!

Na koniec muszę przyznać się do porażki. W Busan, drugim co do wielkości mieście Korei, usłyszałem o darmowym autobusie do Seoulu, ponoć rząd chciał wyciągnąć turystów ze stolicy. Nie do końca chciałem wierzyć w takie cuda, ale to przecież Azja, wszystko jest możliwe. Jak za darmo to po co się męczyć? Autobus faktycznie był za free, ale skorzystać z niego mogli jedynie ci, którzy przyjechali z Seoulu. Mnie na liście nie było, i pomimo że autobus był praktycznie pusty, to kierowca był nieubłagany.

– Proszę pana, ale autobus jest za darmo.

– Nie mogę (cannot)

– Nie da rady teraz dopisać mnie na listę?

– Nie mogę (cannot)

– Może mógłbym podjechać chociaż trochę w stronę Seoulu.

– Przepraszam, mogę stracić pracę za złamanie zasad. Nie mogę!

Kierowca pod koniec rozmowy już prawie płakał, zresztą ja też. Płakaliśmy razem. Nawet bezsensowne zasady narzucone przez przełożonych w silnie konfucjańskiej Korei są święte. Wróciłem zrezygnowany do mojego couchserfera z zamiarem przygotowania się do autostopu. Niestety wszystkie bramy wyjazdowe w kierunku Seoulu okazały się w miejscach wyjątkowo trudno dostępnych. Zrezygnowany kupiłem bilet autobusowy – jedyny raz podczas dwutygodniowego pobytu.

Podsumowanie
(bazowa ocena to 3, od której dodaję i odejmuję punkty)

-1 – brak znajomości angielskiego
-1 – autostrady nie przystosowane dla autostopowiczów
-1 – brak zrozumienia autostopu, przydaje się zrobić napis
-0,5 – niejasna sytuacja z policją

+1 – duże bezpieczeństwo
+1 – bramy wyjazdowe, które są świetną bazą wypadową dla autostopowiczów
+1 – duża szansa na przejażdżkę luksusowym samochodem
+1 – rewelacyjna jakość dróg, szybka możliwość przemieszczania się
Ostateczna ocena 3+ pokazuje, że można spokojnie podróżować po Korei Południowej autostopem, jednak nie obejdzie się bez podjęcia dodatkowych wysiłków.

Leave a Reply