Autostopem przez Chiny? Czy to w ogóle możliwe? W internecie można znaleźć wiele sprzecznych informacji. Chiny są długie i szerokie i każda prowincja ma swoją charakterystykę. Mój dwutygodniowy pobyt znaczy tyle, co nic. Jednak autostop w chińskiej Wewnętrznej Mongolii, to była przygoda!
Chińczycy, być może zwłaszcza w tej mało turystycznej części kraju, są zazwyczaj życzliwi. W pociągach częstują jedzeniem, gdy zgubi się drogę, potrafią odprowadzić pod sam próg poszukiwanego miejsca, a niektórzy po wymianie zaledwie kilku zdań zaprószają na wspólny posiłek. Nie powinno więc dziwić, że równie chętnie zatrzymują się, widząc autostopowicza. Nierzadko próbują też pomóc w znalezieniu kolejnego transportu. Ma to swoje gorsze strony, pamiętam dwóch Chińczyków, którzy nie mogąc zawieźć mnie dalej, wpadli w panikę, gdy na parkingu nie znalazł się nikt, kto jechałby w moją stronę. Ostatecznie zmusili mnie do wzięcia autobusu i pomimo moich protestów jeszcze za niego zapłacili.
Po drugie, pomimo informacji o płatnym autostopie w Chinach na stronie Lonely Planet czy backpackerskim portalu internetowym „Koniec Świata”, osobiście nie zostałem zapytany ani razu o pieniądze. Być może, raz jeszcze, to kwestia regionalna. A może efekt listu, który napisałem z pomocą couchsurfera w Pekinie, w którym wytłumaczyłem, że jestem studentem, chciałbym zobaczyć piękne Chiny i nie mam pieniędzy na transport. Działało świetnie. Ogólnie rzecz biorąc, kraj ten dla obcokrajowców jest bardzo bezpieczny.
Niestety autostopowanie w Chinach ma wiele minusów. Największym problemem są miasta, zwłaszcza że „mała wioska” w Państwie Środka może oznaczać dwumilionową metropolię rozciągającą się na ponad dwadzieścia kilometrów. Dostanie się na obrzeża to czasem czysty koszmar. W dodatku, jak jest korek w mieście lub się zgubimy, może nam to zająć nawet kilka godzin. O smogu i zanieczyszczeniach nawet nie ma co wspominać. Na szczęście większość dużych miast posiada tzw. „tool gates” prowadzące na autostradę – idealne miejsce do łapania stopa. Przed udaniem się na obrzeża koniecznie należy sprawdzić, gdzie (i czy w ogóle) taka brama się znajduje. Dobrze jest posiadać ze sobą GPS-a, najlepiej z chińskimi nazwami miejsc, które mogłyby nam pomóc w kontaktach z kierowcą.
Kolejna sprawa to język. Zawsze, gdy podróżuję, staram się poznać jakieś podstawowe zwroty i wyrażenia. Niestety z powodu tonów (chiński jest językiem tonicznym) bardzo ciężko było mi cokolwiek powiedzieć. Z kolei większość kierowców absolutnie nie przejmowała się tym, że nie nic nie rozumiem i cały czas coś w moją stronę gwarzyli. Gdy nie potrafiłem odpowiedzieć na pytania, zazwyczaj się śmiali, sami komentowali po czym… pytali mnie dalej. Dobrze, chociaż, że miałem ze sobą małe rozmówki!
Prawdę mówiąc, nie jestem pewny, czy charakterystyczny kciuk jest zrozumiały w Chinach. Jeden lokalny znajomy zapewniał mnie, że tak, inny argumentował, że to nie ważne, bo „wystarczy być obcokrajowcem i zatrzymają się z ciekawości”. Ostatecznie łapałem, raz machając ręką, raz wystawiając kciuk. Trochę żałuję, że ani razu nie użyłem kartki, przez co kilka razy musiałem podziękować za powiezienie ze względu na oferowany krótki dystans. Mam nadzieję, że kiedyś będę miał jeszcze okazję tego sposobu.
Pomimo pewnych komplikacji warto w Chinach podróżować autostopem. Choćby spróbować. Zwłaszcza że transport (biorąc pod uwagę odległości, jakie trzeba pokonywać) tak tani nie jest. Wiele miejsc daje szansę na łatwy autostop. Na przykład parkingi przy atrakcjach turystycznych znajdujących się często na pustkowiu (jak jaskinie, klasztory czy mauzoleum Czyngis Chana). Wystarczyło popytać kierowców. Miałem tak szczęście poznać pewnego profesora, który akurat miał kilka dni wolnych od pracy i zwiedzał okolicę. Jeździłem z nim przez cały dzień odwiedzając „dzikie” fragmenty chińskiego muru i tybetański klasztor. Wydaje mi się też, że Chiny to dobry kraj na namiot – można by spokojnie rozbić się gdzieś przy autostradzie i następnego dnia łapać dalej. Autostopem jeździłem jedynie po dwóch prowincjach: Wewnętrznej Mongolii i Hebei. Z pewnością zupełnie inaczej wygląda to w innych regionach Chin. Jeśli masz doświadczenia, które mogłyby wzbogacić ten wpis, proszę o komentarz!
Podsumowanie
(bazowa ocena to 3, od której dodaję i odejmuję punkty)
-1 – wielkie miasta
-1 – trudności w komunikacji. Tylko raz jechałem z Chińczykiem, który mówił po angielsku, w dodatku był profesorem. Ponadto chiński jest językiem tonicznym, więc nie mając czasu, ciężko jest się nauczyć podstaw
-1 – w mieście łatwo się zgubić
-1 – autostop jest niezrozumiały
+/- – drogi zarówno dobre, jak i bardzo złe
+1 – ludzie zatrzymują się często i są przeważnie pozytywnie nastawieni
+1 – bramy na autostradę są idealnym miejscem na łapanie stopa
Ocena autostopu w Chinach na ten moment to 2. Jednakże obstawiam, że dla ludzi z biegłą znajomością języka sytuacja wyglądałby zupełnie inaczej.
Dzięki!
Tak to był jeden trip.
Lot kupiłem dużo wcześniej. Była okazja na fly4free czy mlecznych podróżach. Jednakże Korea Północna do tanich nie należy 🙂
świetna wyprawa, mam nadzieję, że wstawisz gdzieś więcej zdjęć!
tak z ciekawości, czy to było preludium przed Koreą Północną czy osobna wycieczka?
też myślę o jakiejś wyprawie w te rejony, gorzej z kasą na bezpośredni dojazd. jeśli udało Ci się dostać tam po taniości (np. jakimiś łączonym lotami), to daj znać, skąd można byłoby tanio się tam wybrać 🙂
wiem, wiem, czytałam poprzedni wpis 🙂 dzięki za odp.!
A jak wygląda sprawa z wizami? Są dojść restrykcyjne jeśli chodzi o cel podróży (zameldowanie w hotelu, daty wjazdu/wyjazdu). Jeśli chce się zrobić taki miesiąc (albo i 3) po bezdrożach z namiotem jak to rozegrać na papierze?
Ja wpisałem tylko Pekin i zrobiłem rezerwację w hostelu. Wystarczyło. Potem rezerwację odwołałem.