Korea Południowa

Daegu. W centrum koreańskiej medycyny naturalnej

O Daegu zrobiło się głośno, gdy wybuchła w nim epidemia koronawirusa. My mieliśmy to szczęście, że udało nam się zwiedzić miasto tuż przed tym, zanim wirus pozamykał ludzi w domach, a do samego miasta przestały kursować autobusy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak Korea radzi sobie z COVID-19, zapraszam do lektury moich dwóch artykułów „Żeń-szeń w walce z wirusem” oraz „Koreański sposób na wirusa”.

Deagu to najważniejsze centrum medycyny orientalnej w Korei Południowej. Na znajdującym się tu targu Yangnyeongsi (약령시장) można znaleźć praktycznie wszystkie zioła, grzyby i produkty pochodzenia zwierzęcego fundamentalne dla Tradycyjnej Medycyny Koreańskiej (TMK, 한의학). Zwiedzanie go jest nie lada przygodą! Aleja medyków (약전골목) została otworzona już w 1658 roku. Było to pierwsze w Korei centrum specjalizujący się wyłącznie w produktach leczniczych. Dogodne położenie na styku szlaków handlowych, a także bliskie sąsiedztwo gór, z których pozyskiwano surowce, sprawiło, że znaczenie targu w krótkim czasie wzrosło. Już w XVII wieku stało się celem karawan kupców i medyków z całego Dalekiego Wschodu.

Sadło z niedźwiedzia znane było ze zdrowotnych właściwości i w Europie.
Fot. R. Husarski

W ramach corocznego trybutu dla Chin królestwo wysyłało do Państwa Środka, oprócz daniny pieniężnej, surowce zielarskie na czele z żeń-szeniem. Eksportowano je też do Japonii. Stanowiły również ważny element diety niektórych władców. Król Yeongjo (英祖, ten co zamknął swojego syna w skrzyni) pomiędzy swoim 59 a 73 rokiem życia miał skonsumować aż 40 kilo słynnego korzenia. Król dożył 83 lata a podobny, sędziwy wiek osiągało w tamtych czasach niewielu. Prawdę mówiąc, inni władcy Joseon, pomimo korzystania z darów medycyny orientalnej, rzadko dożywali 60 lat.

Większość Koreańczyków jest przekonana o sile żeń-szenia. Zwłaszcza w ostatnim czasie, z powodu kryzysu związanego z epidemią, sprzedaż produktów na bazie panax ginseng wystrzeliła w górę. W lutym producenci odnotował wzrost rzędu 75%! Na targu Yangnyeongsi funkcjonuje aż dwadzieścia sklepów specjalizujących się w żeń-szeniu. Oczywiście są też sklepy oferujące inne specjały, wśród nich słynne poroże jeleni (녹용), nalewki na bazie gniazda szerszeni (노봉방주) czy kolorowe huby (np. 목질진흙버섯). W okolicy Alei Medyków znajduje się też wiele klinik i szpitali specjalizujących się w medycynie orientalnej.

Medycyna orientalna posiada ok. 60 sposobów na scharakteryzowanie pulsu. Jego cecha ma mówić wiele o zdrowiu człowieka
Fot. R. Husarski

Chcąc dowiedzieć się więcej o historii tradycyjnej medycyny koreańskiej (TMK), odwiedziliśmy znajdujące się w samym sercu targowiska Muzeum Medycyny Orientalnej. Nie liczyliśmy na wiele, ale muzeum pozytywnie nas zaskoczyło. Poznacie w nim historię targu i rolę, jaką odegrał dla ruchu niepodległościowego. Dużo miejsca poświęcono TMK w czasach dynastycznych. Można dowiedzieć się, jaki wkład koreańscy uczeni wnieśli w rozumienie tradycji, która dotarła z Chin. Trzeba pamiętać, że aż do XX wieku nie istniało pojęcie „koreańskiej medycyny”, ponieważ uczeni Joseon postrzegali siebie jako część większego, konfucjańskiego świata, którego centrum było w Chinach.

Kiczowate animacje pokazują bardzo ciekawe legendy i wierzenia związane z konkretnymi roślinami. Znajdują się tu szczegółowe informacje o przypisywanych im działaniach leczniczych. Jedna ekspozycja dotyczy zapachu poszczególnych surowców. Kapitalna jest kolekcja nalewek na bazie całych roślin.

Fot. R. Husarski
Demoniczni Japończycy, którzy zamknęli targ w czasach okupacji.
Fot. R. Husarski

Należy dodać, że muzeum ma też swoje kontrowersyjne oblicze. I nie mam tu na myśli Japończyków, którzy w filmikach zostali pokazani, jak jakieś upiory. Od lat fascynują mnie rośliny i ich działanie lecznicze. Mam jednak duży dystans do licznych magicznych i new agowskich koncepcji, które się często pojawiają wraz z tym tematem. Nie da się ukryć, że wizja człowieka według TMK jest dziś, lekko mówiąc, dyskusyjna. TMK postuluje nie tylko istnienie różnych, dosyć tajemniczych energii w ciele, ale także organy, które nieobecne są w medycynie zachodniej (zobacz Potrójny Ogrzewacz czyli San Jiao). W muzeum można również sprawdzić swój typ sasang (사상의학). Poprzez elektroniczny kwestionariusz odpowiadamy na pytania „tak” lub „nie”. Ankieta próbuje ustalić, która z czterech emocji (smutek, gniew, radość i przyjemność) jest u nas dominująca. Do każdego z czterech typów dopasowana jest dieta, a nawet sposób leczenia. Takie trochę wróżenie z fusów. Także kolor rośliny ma świadczyć o jego właściwościach leczniczych, np. czerwone warzywa są dobre na … tak, zgadliście – na serce, ale ponoć poprawiają też humor.

TMK ma oczywiście wiele obliczy i różne szkoły. W Korei zaszło szereg procesów modernizacyjnych i medycyna orientalna wraz z konwencjonalną niekoniecznie są wobec siebie wrogie. Można znaleźć wiele przykładów współpracy. Jeżeli pojawi się zainteresowani, chętnie opiszę ten problem bardziej szczegółowo. Jednak w muzeum, które odwiedziliśmy TMK przeciwstawiana jest medycynie konwencjonalnej. Ta pierwsza przedstawiana jest jako patriotyczna (rzekome 5000 tysięcy lat historii). Jej holistyczne nastawienie (cokolwiek to znaczy) ma sprawiać, że sprawdza się lepiej niż ta „zachodnia”, konwencjonalna.

Naszą uwagę zwróciła także sekcja „rzadkich lekarstw” poświęcona surowcom leczniczym pozyskiwanym ze zwierząt. Prawdę mówiąc fundamentalne dzieło medycyny koreańskiej, Dongui Bogam (동의보감) rozpisuje właściwości praktycznie każdego zwierzęcia, od nietoperzy po łuskowce. Nieakceptowalny był brak adnotacji o tym, że dziś wiele z nich jest nielegalnych. Nie wspominając nawet o ich wątpliwych „leczniczych” właściwościach. Kość tygrysa ma być dobra na osteoporozę i bóle porodowe. W gablotce obok znalazł się róg nosorożca z opisem „działanie detoksykujące”.

Wycieczka kończy się małym poczęstunkiem w postaci naparu na bazie tradycyjnych ziół. Dodatkowo można zafundować sobie aromatyczny masaż stóp w cenie 5000 wonów (ok. 20 zł). Znajduje się tu też pokaźny sklepik zielarski. Warto dodać, że znaczna część wystawy jest jedynie w języku koreańskim, ale nawet, jeżeli nie znasz ani słowa, uważam, że muzeum wciąż jest warte odwiedzenia. Medycyna orientalna, niezależnie co o niej myślimy, ma gigantyczny wpływ na kulturę koreańską i warto znać jej podstawy.

Lokalizacja Muzeum Medycyny Orientalnej (약령시한의약문화관)

KAKAO MAPS

1 myśl na temat “Daegu. W centrum koreańskiej medycyny naturalnej”

Leave a Reply