– Haram! Haram!* – krzyczał na mnie starszy mężczyzna, wymachując nad głową rękami. Chciałem zaoponować, ale tłum wokół mnie gęstniał. Zrobiło mi się gorąco, plecy oblał mi pot, po czym posłusznie schowałem aparat. Ta nieprzyjemna sytuacja miała miejsce w Hararze w Etiopii. To święte miasto islamu, obok Mekki, Medyny i Jerozolimy jest jednym z najczęstszych celów pielgrzymek muzułmanów.
Po chwili, gdy sytuacja uległa rozluźnieniu zastanawiałem się: Czemu tak bardzo rozwścieczyłem starszego mężczyznę? Przecież starałem się nie obnosić z moją pasją. Nie traktuje ludzi obcych kultur, jak zwierzęta w zoo. Nie chcę być bezczelny podczas robienia zdjęć… Co prawda podobnie nieprzyjemna sytuacja już się nie powtórzyła (jedynie w Somalii, ktoś ostrzegł mnie, bym nie robił zdjęć ludziom, bo skończę w piekle), ale zdarzyło mi się, że ktoś na ulicy wskazał na mój aparat fotograficzny wykrzykując „haram” niczym zaklęcie. Zasadniczo ludzie w muzułmańskiej części Rogu Afryki stawali się lekko nerwowi już nawet na sam widok aparatu.
Po powrocie do domu przeczesałem kilka islamskich forów internetowych w celu wyjaśnienia sprawy. Z dyskusji można wyciągnąć kwintesencję dwóch poglądów:
KONSERWATYWNY:
Mahomet potępiał artystów. Tylko Bogu przysługuje akt kreacji. Robienie zdjęć jest bałwochwalstwem. Sam akt robienia zdjęć jest grzechem.
Najczęściej przywoływany cytat brzmi: „Najbardziej ukarani w dniu zmartwychwstania zostaną twórcy obrazów”
Sahih al-Bukhari
Więcej cytatów tu
LIBERALNY:
Mahomet faktycznie potępiał artystów, ale to dlatego, że byli związani z poganami, a ich twórczość miała charakter sakralny. Problem mógłby pojawić się jedynie, gdyby ktoś oddawał zdjęciom cześć (co samo w sobie brzmi na pierwszy rzut oka absurdalnie, ale pasuje przecież do kultu idoli popkultury). Argumentuje też się, że nie można zrównywać zdjęć z obrazami wspominanymi w Koranie.
By nie szukać kłopotów, najlepiej jest po prostu wprost zapytać, czy mogę zrobić zdjęcie. Niestety dużo ludzi odmawia albo wręcz żąda pieniędzy. Można też próbować strategii na szpiega z krainy deszczowców i robić zdjęcia bez podnoszenia aparatu do oczu lub zza winkla. Ostatecznie możemy też olać tą całą presję związaną ze zdjęciami i bez stresu podróżować dalej.
Gdy rozmawiałem z jednym znajomym w Somalilandzie na temat problemu ze zdjęciami, wesoło mi odpowiedział:
– Tak, na ulicy to każdy będzie miał jakiś problem. Niejeden chce się popisać przed znajomymi i pokazać, jak to może dogadać białemu. Jeżeli jednak dosiądziesz się do nich na herbatkę czy khat, to po chwili sami będą chcieli, byś im robił zdjęcia!
I coś w tym jest i nawet po krótkiej znajomości kontekst ulega całkowitej zmianie. Na ogół trzeba uważać na tłocznych ulicach, marketach i przy meczetach – gdzie czasem sama obecność niewiernego, może być dla niektórych nie w smak, rzadko, ale trzeba też mieć i to na uwadze.
Co ciekawe, nie natknąłem się na podobne sytuacje w krajach Dalekiego Wschodu, Malezji, Brunei… Islam niejedno ma oblicze.
Na koniec polecam jeszcze filmik, gdzie możemy wysłuchać konserwatywnej opinii odnośnie do robienia zdjęć pewnego sunnickiego nauczyciela:
Zobacz też dyskusje na forach:
* Haram czyli „to, co zakazane” przez prawo Islamu.