Ten wpis znajdziecie też na zaprzyjaźnionym blogu „Wczasy w Iranie”. Gorąco polecam tam zajrzeć!
Lubię posiadać przed wyjazdem jakiś przewodnik. Przeważnie, stereotypowo, w moim plecaku ląduje LonelyPlanet. Plusy i minusy przewodników to oczywiście temat na osobny wpis, daleko mi jednak do kurczowego podążania śladami autorów niebieskiej książki, czy tworzenia sobie szczegółowych harmonogramów i list „podpitych” lokalizacji. LonelyPlanet to wstępna wiedza, którą najlepiej wspierać rozmową z ludźmi na miejscu. Często pytam o miejsca wyjątkowe, trochę poza utartym szlakiem. Tak było i tym razem. Pewna kobieta z Shirazu, którą poznaliśmy przez couchsurfing, zaproponowała mi i Wojciechowi zatrzymanie się na trasie Yazd – Esfahan w dwóch miejscach – Ardakanie i Aqda. Jako że podróżowaliśmy autostopem, nie mieliśmy z tym żadnego problemu.
Ardakan ma faktycznie ładną starówkę i jest miejscem bez wątpienia urokliwym. Warto było się tu zatrzymać dla glinianych zabudowań i ciekawych meczetów. Z kolei odwiedzenie Aqda było dla nas wielką niewiadomą. O mieście w moim LP nie ma ani słowa, w przewodniku nie jest nawet zaznaczone na mapie. Na szczęście miasto znajduje się przy głównej trasie i z Ardakanu jechaliśmy autostopem nie dłużej niż godzinę. Dwóch młodych Irańczyków, lekko otumanionych haszyszem, nie do końca rozumiało, po co zatrzymujemy się w tym miejscu. Proponowali, dalszą podróż, ale byliśmy nieustępliwi.
W końcu stanęliśmy przy wylotówce i naszym oczom ukazało się kilka szeregów schludnych nowych domków. Nie wiedząc, co zastaniemy na końcu głównej drogi, ruszyliśmy przed siebie. Znajdowaliśmy się wciąż w pustynnej prowincji Yazd i słońce mocno przypiekało. Ponieważ nie spotkaliśmy na ulicy praktycznie nikogo, miałem nadzieję zatrzymać pierwszego jadącego w naszym kierunku kierowcę i spróbować zapytać o podwiezienie lub chociaż upewnienie się, czy idziemy w dobrą stronę. Nie byliśmy świadomi, czego właściwie szukamy. Osoba, która nam poleciła to miejsce, powiedziała jedynie, że jest niezwykłe, piękne i musimy się tu zatrzymać. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy może nie doszło do jakiegoś nieporozumienia. Ostatecznie to, co niezwykłe i piękne dla Irańczyka, niekoniecznie musi przypaść gustom europejskim.
Szczęście chciało, że nadjechał motocyklem młody mężczyzna. I to jeszcze mówiący troszkę po angielsku! Muhammad był na tyle miły, że przewiózł nas do celu – starej części miasteczka. Gliniane domy, mury, zabudowania – wszystko w dobrym stanie po świeżych rekonstrukcjach. Co uderzające, stara cześć Aqda jest kompletnie opuszczona. Zresztą i w nowej praktycznie nikogo nie spotkaliśmy. Nic dziwnego, według Muhammada, całe miasto zamieszkuje niewiele ponad tysiąc mieszkańców i wszyscy mieszkają w nowej części. Miejsce to kiedyś było dość ważne dla zaratusztrian, ale podupadło po nadejściu islamu.
Wędrując po Agada zobaczymy mury i wspaniałą bramę. Jest wieża, małe meczety i bazar. Wiele budynków posiada bodgiry, czyli starożytną wersję klimatyzacji, która wyłapywała i chłodziła wiatr, rozprowadzając go po całym domostwie. Z daleka łapacze wiatru wyglądają jak wieże. Przy tym wszystkim tylko ludzi brak. Wspięcie się na dach (w kilku miejscach cegły układają się w wygodne stopnie, więc nie jest to wyzwanie) jednego z budynków pozwoliło nam uchwycić piękną panoramę opuszczonego miasta.
Muhammad w sercu glinianego królestwa duchów prowadził piękny hotel, do którego oczywiście nas zaprowadził. Otwierany wielkim kluczem budynek robi miłe wrażenie, w środku jak przystało na perską tradycję, ugoszczono nas herbatą.
Gospodarz nie mówił płynnie po angielsku, więc nie potrafił rozreklamować swojego miejsca. Zrozumiałem tyle, że w rekonstrukcji budynku pomagali mu Holendrzy, po których pamiątką jest wisząca na zewnętrznej ścianie tablica z napisem „hotel”. Muhammad może pomóc w organizacji wyprawy na pustynię, jak również innych atrakcji turystycznych. Serdecznie zapraszał do odwiedzenia prowadzonej przez siebie strony internetowej: khaloomirzahotel.com – wersja anglojęzyczna posiada wystarczającą ilość danych by się przekonać czy warto się tam zatrzymać.
Nas natomiast namawiał, byśmy się zatrzymali w tym niesamowitym miejscu choćby na jedną noc – ze względów logistycznych (m.in. kończyła się nam wiza i mieliśmy już nocleg na ten dzień) musieliśmy odmówić, ale zwiedzanie glinianego miasta duchów należy zaliczyć do jednej z najciekawszych w naszej irańskiej podróży.
hej ho, opisywałeś gdzieś, jak dostać wizę? 🙂
Aqda to zdecydowanie moje ulubione miasto w Iranie! Pozwolę sobie zaprosić do mnie jeśli można! 🙂 http://kolemsietoczy.pl/tajemnicza-aqda-nocleg-w-swiatyni-zoroastrian/
Dziękuję, Agda jest niesamowite!
Zaglądałem już kiedyś na twojego bloga, ale z pewnością poczytam jeszcze 🙂
Świetne miejsce! I to ujęcie z kopułą – piękne